Pragnienie zdemaskowania kulis putinowskich rządów znane jest polskiemu czytelnikowi od dawna. Ostatnio zaś głównie za sprawą głośnych reportaży Krystyny Kurczab-Redlich – dziennikarki, która, podobnie jak Paniuszkin, podaje w wątpliwość sens istnienia władzy wymazującej słowo „wolność” ze słowników swych obywateli. Dwanaścioro niepokornych wydaje się cennym dopowiedzeniem do sławnej Pandrioszki głównie z dwóch powodów. Przede wszystkim jest książką pisaną przez Rosjanina, dekonstruującego paradoksy obecnej władzy niejako od wewnątrz. Polska dziennikarka, jakkolwiek kreśliła je równie wyraźnie, spoglądała jednak na kraj Puszkina oczyma obcego, przyjezdnego, dostrzegając anomalie w tym, co dla Rosjanina ciągle jeszcze może mieścić się w normalności.
Paniuszkin oferuje swym czytelnikom permanentne zmiany perspektywy. Od planu mikro, ogniskującego się wokół historii poszczególnych bohaterów, płynnie przechodzi do skali makro, dokumentując ważne fakty i wydarzenia rozgrywające się w rosyjskiej stolicy. Dziennikarz – zdobywca Złotego Pióra Rosji, autor między innymi Michaiła Chodorkowskiego i Gazpromu – będąc z wykształcenia także reżyserem i scenarzystą, w sposób niezwykle wysublimowany wprowadza na karty swoich reportaży elementy języka filmowego. Oglądana jego oczyma Rosja jest krajem opisywanym niemal zawsze z perspektywy szczegółu, poznawanym poprzez dekodowanie subtelnych znaków. Dzieje się tak przy założeniu, że w opisywanej przez Paniuszkina przestrzeni nie ma elementów przypadkowych i nieznaczących. W taki też sposób charakteryzowani są poszczególni bohaterowie we wprowadzeniach do kolejnych rozdziałów, stanowiących niejako reportażowe didaskalia. Na scenę zdarzeń wchodzą więc kolejno: Marina Litwinowicz – młoda kobieta pochylona nad planem; Anatolij Jermolin – mężczyzna o uśmiechu dziecka; Maksim Gromow – mężczyzna, który pali papierosy, ale nie wyrzuca niedopałków, tylko chowa je do kieszeni; czy Natalia Morari – ładna szatynka o piwnych oczach.
Dwanaścioro niepokornych zasługuje z pewnością na uważną, ale też krytyczną lekturę. Jest bowiem przykładem dziennikarstwa zaangażowanego, które stawia wyraźne i jednoznaczne rozgraniczenia między tym, co „dobre”, a tym, co „złe”. Paniuszkin nie kreśli znaku równości między państwem a ojczyzną. Przykład niepokornej Natalii Morari wydaje się najlepszym tego dowodem. Dziewczyna, zatrzymana na izraelskim lotnisku, dowiaduje się tam o całkowitym zakazie powrotu do Moskwy; jednocześnie tęskni za Rosją-matrioszką i nienawidzi tego, jak traktuje ona swe dzieci. Dlatego, siedząc w samolocie mającym już na zawsze rozłączyć ją z krajem ojczystym, przyjmuje z ulgą słowa pilota:
Po godzinie od startu do pasażerów zwrócił się kapitan samolotu: „Opuściliśmy terytorium Rosji”. Nie powiedział nic więcej. Ale mówił takim tonem, jakby powiedział: „Jesteśmy w wolnym świecie”.
Równie mocnych sądów w reportażu nie brakuje, co czyni zeń lekturę trudną i wymagającą. Jednoznaczne staje się także wskazywanie winnych oraz permanentne próby demaskowania ich zakulisowych działań i nieuczciwie prowadzonej polityki. Paniuszkin nie bez ironii spogląda na początki rosyjskiej demokracji, obwieszczanej na plakatach z napisem „Plan Putina – zwycięstwo Rosji”. Pokazuje jednocześnie cenę tego zwycięstwa, nie bojąc się wskazać, komu przychodzi zapłacić za nie najwięcej.
Młodzi ludzie, zrzucający się ze skał z transparentem „Oddajcie narodowi wybory, dranie!”, mężczyzna piszący satyryczne skecze o władzy, uczestnicy Marszów Niepokornych, chłopak obserwujący polityczne zagrywki po tragedii w biesłańskiej szkole. Nowi rosyjscy dysydenci dowodzą, że wykrzykiwany z afiszy wyborczych i głoszony przez media mit jednej Rosji może być zakwestionowany. Pytanie tylko, kto i czym będzie w stanie go zastąpić.
Walerij Paniuszkin, Dwanaścioro niepokornych. Portrety nowych rosyjskich dysydentów
przeł. Jerzy Czech
Czarne, 2011