Andrzej Dziuk, założyciel alternatywnego teatru w sercu Zakopanego (dziś: zawodowego), podjął się nie lada wyzwania. Wystawił na scenie trudny, pełen niuansów, poemat, jednocześnie grając formą. Nie zabrakło tańca, podskoków, czołgania się, biegania – a wszystko przy wtórze jazzowej melodii (muzyka na żywo!) i kręcącej się, wielobarwnej karuzeli. Publiczność znalazła się w samym środku hucznego balu.

Także aktorzy stanęli na wysokości zadania. Wykonują na scenie przedziwne akrobacje, nie kalecząc ani jednego słowa. Niekiedy tekst jest nawet śpiewany; ale nie tylko dla wokalnych talentów zespołu warto zobaczyć ten spektakl. To podwójnie groteskowa wizja ówczesnej Polski, z punktu widzenia Tuwima i… Witkacego. Ten drugi wprowadza dodatkowy element: Zakopane za jego czasów, które lubowało się w makabrze i świecie jak w „krzywym zwierciadle”, gdzie Witkiewicz obserwował ludzi zmierzających ku moralnej i metafizycznej degeneracji. Dlatego tak mocno w Balu w operze zostały zaakcentowane niektóre sceny – które? – nie zdradzę. Trzeba wybrać się na przedstawienie samemu. Tylko ostrzegam, z mrugnięciem oka, to spektakl dla widzów o mocnych nerwach!

Akcja rozgrywa się w jedenastu obrazach-odsłonach (które mają miejsce w gmachu Opery, na głównych ulicach i obrzeżach miasta) stanowiących rodzaj satyrycznej oceny współczesności, zwłaszcza środowisk politycznych. Poemat zaczyna się od przygotowań do balu organizowanego przez miejską elitę:

Dzisiaj wielki bal w Operze.

Sam Potężny Archikrator
Dał najwyższy protektorat,
Wszelka dziwka majtki pierze
I na kredyt kiecki bierze,
Na ulicach ścisk i zator,
Ustawili się żołnierze,
Blyszczą kaski kirasjerskie,
Błyszczą buty oficerskie […]
U fryzjerów ludzie mdleją,
Czekający za koleją,
Dziwkom łydki słodko drżą.
/ kilka słów zamiast wstępu Katarzyna Lemańska

Na balu u Tuwima „wfraczeni” panowie proszą do tańca wypachnione damy w futrach, kieckach, kreacjach wszelakich. Każda poprawia się, zerka, „i jeszcze pudrem/ i jeszcze usta/ i lustro lustrem/ i znów lustra”. Przegląd mody balowej odbywa się na wychodzącym w stronę publiczności wybiegu (jakże sprytne rozwiązanie!). Po nim przechadzają się Admirały, Generały, Bojarowie w lśniących na glanc butach oficerskich, wstęgach, orderach, lampasach, zaraz za nimi dziwki (Tuwim nie boi się niecenzuralnych słów), a wśród nich największa – Kurwa Mać. W samych pończochach, w fikuśnie założonym cylinderku, „z paznokciami purpurowymi,/ z wymionami malowanymi,/ z szmaragdowym monoklem w oku,/ z neonową reklamą w kroku”. Jak widać, cała szafa tańczy. I to nie tylko ta pełna ciuchów, ciuszków, fatałaszek, ale też ta grająca. „Ostro gra orkiestra-kiestra” (ukłony w stronę twórcy muzyki, Jerzego Chruścińskiego), jazzband pędzi w szaleńczej pogoni dźwięków, skoków, przytupów. „I jazz w blask brzmiąc furioso” próbuje nadążyć za paradą tancerzy i tancerek. Niech żyje ten bal!
/ kostiumy i muzyka Karolina Wycisk


Szybko okazuje się jednak, że zaproszeni goście (politycy, wojskowi, miejska śmietanka towarzyska) to przerażająca, zezwierzęcona masa. To nie-ludzie kierujący się wyłącznie niczym niezaspokojoną żądzą: „Siadło szpetnych małp dwanaście/ I zaczęły małpi nierząd/ W planetarne siać przepaście./ Obręcz niebios w pęd szalony/ Złe puściły małpiszony”. W 3. części odbywa się prawdziwa orgia, porównywana do biblijnego Babilonu, podczas której króluje Swacha (kobieta zachęcająca do nierządu): „Brzuchem do czarnego gacha/ Babilońska trzęsie swacha/ Chrzęszcząc w drgawkach, z małpim krzykiem,/ Bananowym nabiodrnikiem,/ Centaur wlazł na Centaurzycę, /Dęba stanął koń w muzyce”.

Zabawa „na całego” odbywa się już nie w sali tanecznej, ale na scenie i widowni opery zamienionej w dyskotekowy parkiet. „Mruga tajniak na tajniaka”, gdy po przeciwległej stronie sali ustawiają arenę przypominającą dziecięcą karuzelę. Szaleńcza przejażdżka na niej łudząco przypomina taniec na rurze. Podchmieleni goście coraz szybciej jadą (czy tańczą?) do rytmu jazzowej przygrywki. Kiedy światło gaśnie wyglądają nie jak ludzie, tylko płaty mięsa zawieszone na rzeźniczym haku. Karuzela zmienia się w ołtarz ofiarny (jak ktoś woli: w słup), na którym zaczyna się małpi nierząd. „Skaczą, kręcą się, iskają,/ Jak za kratą swojej klatki, /I czerwone pulchne zadki/ Ziemi, krążąc, wystawiają”. A nad ołtarzem pojawia się szatańskie orędzie: „Udał się ten piękny bal!/ Ideolo – ideolo”!

/ wystrój sali balowej Katarzyna Lemańska


Teatr im. St. I. Witkiewicza w Zakopanem
Julian Tuwim
Bal w operze

reżyseria: Andrzej Dziuk
scenografia i kostiumy: Jan Polewka
choreografia: Grzegorz Suski
asystent reżysera: Jacek Zięba-Jasiński
kostiumy damskie: Anna Wittich-Wrona
występują:
Joanna Banasik, Dorota Ficoń, Adrianna Jerzmanowska, Katarzyna Pietrzyk, Jaga Siemaszko, Andrzej Bienias, Bartłomiej Chowaniec, Krzysztof Łakomik, Krzysztof Wnuk, Marek Wrona
muzyka: Jerzy Chruściński
grają:
Maciej Adamczak – kontrabas
Tomasz Kudyk –trąbka
Marek Olma –perkusja
Jan Pilch – instrumenty perkusyjne
Przemysław Sokół – trąbka
Leszek Szczerba – saksofon


Teksty ukazały się w „Niezłym Numerze. Dzienniku Festiwalu Teatru Nie-Złego” nr 2 i 4 dnia 23 i 25 września 2011 (do pobrania na stronie festiwalu: http://niezly-festiwal.pl/)


Nie-taka forma recenzji zawdzięcza swój kształt założeniom „Niezłego Numeru” (dziennik festiwalowy), w którym publikowane były teksty. Zatem o nie-złym teatrze, z innej perspektywy, pół żartem, pół serio, wychwytując to, co oryginalne, nietypowe i niespodziewane.


PRZECZYTAJ TAKŻE WYWIAD Z ANDRZEJEM BIENIASEM