Zapukać, odejść, wrócić
Sama zagadka nie wydaje się ani dla Kärppy, ani Rönki szczególnie interesująca. Dochodzenie prywatnego detektywa sprowadza się do szeregu rozmów, niezliczonych godzin obserwacji i jednego włamania, zakończonego zresztą niezwykle kulturalnie. Poznajemy przy tym podstawową technikę wywabiania podejrzanych typów z ukrycia: należy zapukać, następnie udać, że się odchodzi, a potem, wzbudziwszy odpowiedni popłoch, nieoczekiwanie wrócić.
Prowadzenie śledztwa nie jest, rzecz jasna, zadaniem łatwym. Trzeba radzić sobie z presją klientów, kłamstwami informatorów, natrętnymi policjantami i wreszcie z tymi, którym zależy, żeby zagadka nie została rozwikłana. W powieści Rönki spotykamy wszystkie postaci, które w kryminale muszą się znaleźć. Jest nieprzyjemny, ale w gruncie rzeczy pomocny glina Korhonen, który nosi długi, zbyt elegancki jak na policjanta płaszcz, i jego podwładny sierżant Parjanne, opowiadający nieśmieszne kawały. Jest też dziewczyna, którą pociągają niebezpieczni mężczyźni. I choć potrafi ich rozbroić swoją błyskotliwością, to ulega prawdziwej męskiej sile. Nie zapominaj, że jestem wyemancypowaną, nowoczesną kobietą i takie testosteronowe demonstracje siły na mnie nie działają – mówi ona bez przekonania, z czego Viktor doskonale zdaje sobie sprawę: Żyję już trochę na tym świecie i wiem, że działają.
Jednak samo śledztwo nie przebiega całkiem typowo. Pomimo wszystkich starań (zapukać, odejść, wrócić, zapukać, odejść, wrócić) Kärppa nie osiąga spektakularnych sukcesów.
Przerysowany
Viktor Kärppä nie jest typowym protagonistą kryminału.
Kärppä jest potomkiem Ingrów, czyli ludności fińskiej zamieszkującej obszar Karelii, tuż przy wschodniej granicy Finlandii. Wskutek wojen i polityki Związku Radzieckiego Ingrowie nie mogli liczyć na spokojne życie, targani na wschód i zachód. Pozbawieni ojczyzny i jasnej przynależności narodowej, byli skazani na istnienie pograniczne. Po upadku komunizmu część z nich wróciła do Finlandii, by przekonać się, że wcale do niej nie pasują. To, co im – ani Finom, ani Rosjanom – pozostało, to funkcjonowanie w szarej strefie społeczeństwa. W takiej sytuacji znajduje się Kärppä, na granicy legalności świadczący drobne usługi dla przemytników, złodziei oraz zagubionych pobratymców, którzy tak jak on próbują się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Bohater ma problemy z określeniem swojej tożsamości. Mimo że stara się utrzymać w sferze nieokreśloności, ma z tym wyraźne problemy. Zawsze funkcjonujesz i żyjesz w sposób przerysowany względem środowiska, względem innych – mówi mu młoda kochanka, Marja. Zupełnie jakbyś oczekiwał, że ludzie tego właśnie chcą. Albo jakbyś grał, aby otoczenie widziało cię tak, jak tobie jest wygodnie.
Choć Kärppä radzi sobie całkiem nieźle, to demony przeszłości go nie opuszczają. Dzieciństwo spędzone w Związku Radzieckim nieustannie o sobie przypomina: Pomyślałem o matce i przypomniałem sobie nasze posiłki we dwoje po śmierci ojca (...) Później matka została przy stole sama, bo wyjechałem najpierw do Leningradu, a potem w szeroki świat. Sprawdzałem zawsze prognozę pogody dla Karelii i wiedziałem, że w Sortavali będzie taka sama mroźna noc, choć dużo bardziej sucha. W nocy na niebie będą świecić te same gwiazdy i ten sam księżyc.
To właśnie matka jest największym zmartwieniem bohatera, który nieustannie myśli o tym, żeby do niej zadzwonić; kiedy trafia ona do szpitala, nawet największe zbiry, których zna Kärppä, spieszą jej z pomocą. Ostatnie zdanie książki (niech krytyk zostanie zlinczowany) brzmi: Ponownie wystukałem numer do mamy. Dla Mężczyzny o twarzy mordercy najważniejsza bowiem nie jest zagadka. Najważniejsza jest matka.
Chleb, ser, kiełbasa
Viktor Kärppä to nie tylko syn marnotrawny, który opuścił ojczyste (matczyne!) okolice. To także bezwolna zabawka w rękach silniejszych od niego. Większe znaczenie od poszukiwań zaginionej żony antykwariusza ma uwikłanie Kärppy w interesy gangsterów. Jego najbliższy współpracownik, a właściwie szef, Giennadij Ryżkow, choć pozornie sympatyczny, wykorzystuje Viktora jako chłopca na posyłki. Pozory jego niezależności zostają szybko unicestwione, a partnerstwo przeradza się w jawne posłuszeństwo. Ale największe zagrożenie przychodzi znów ze strony przeszłości. O Kärppę upominają się rosyjskie służby specjalne, domagając się spłacenia dawnego długu. W ten sposób stopniowo objawia się zasadniczy temat powieści: skomplikowany splot interesów mafijno-agenturalnych, władających fińskim podziemiem. Wobec nich nawet tak sprytny człowiek jak Viktor Kärppä pozostaje bezbronny.
Zderzenie dwóch światów: zachodniego i wschodniego, które dokonuje się na ulicach Helsinek, a jeszcze bardziej w okolicach pogranicznych, podkopuje nowoczesny ład skandynawskiego społeczeństwa. Niedopasowanie repatriantów z Ingrii rzuca się w oczy na każdym kroku: Wiedziałem, że narzekają na nich rodzice i krewni, że podejrzewają ich o wyłudzanie telefonów komórkowych, kradzieże kieszonkowe, bójki i pokątny handel narkotykami. Zauważyłem, że chłopcy mieli za modne, bufiaste spodnie, za markowe bluzy do snowboardu, za drogie, pokraczne buty i za małe telefony. Wszystko w nich było „za” w świetle tego, co wiedziałem o pracy, zarobkach i zasiłkach ich rodziców.
Tożsamość imigranta, zdaje się twierdzić Rönka, polega na przejaskrawianiu i wykoślawianiu tego, co zastane. Ale nie jest to tylko problem przyjezdnych, sama Finlandia – kraj dobrobytu i Nokii – ujawnia swoje inne oblicze, na które składają się nietolerancja (ocierająca się o nacjonalizm), tajona nienawiść i hipokryzja.
Świat Mężczyzny o twarzy mordercy nie jest przyjemny. Pełno tu przemocy, ciemnych interesów i głupich, nieudolnych gangsterów. Powieść smakuje tak, jak jadłospis jego bohaterów: podniósł z podłogi swoją torbę i wyłożył na stół prowiant: chleb, ser, kiełbasę, konserwy mięsne, świeże i kwaszone ogórki, puszki z piwem i lemoniadą, cztery szklanki i butelkę wódki.
Moda na kryminały, w których treści społeczne i polityczne dominują nad intrygą, wybuchła wraz z trylogią Millenium Stiega Larssona. O ile jednak Mikael Blomkvist pokonuje drogę od niewiedzy do całkowitego panowania nad sytuacją, o tyle Viktor Kärppä z każdym krokiem rozumie coraz mniej. Może to znak czasów albo próba oddania sytuacji współczesnego człowieka, uwikłanego w stosunki władzy, o których nie ma pojęcia. Na pewno jednak nie sprzyja to temu, co w kryminale najlepsze: przyjemności płynącej z rozwiązywania zagadki. I choć książka Rönki jest pewnie ważna dla dyskusji o współczesnej Finlandii czy społecznych konsekwencjach upadku Związku Radzieckiego, to jednak czyta się ją bez wypieków na twarzy. Kryminał przyjmie wiele, ale jego przyswajalność się wyczerpuje.
Matti Rönkä, Mężczyzna o twarzy mordercy
przeł. Sebastian Musielak
Czarne, 2011
19.08.2011 09:57 | paweł ścibisz:
ugościłby dwugłos - i właśnie w takiej formie - dwóch tekstów w bojowym zwarciu na argumenty chcę widzieć Panów skądinąd ciekawą dysputę ;)