Scena Malarnia Teatru Wybrzeże tym razem przeistoczyła się w szpitalną izolatkę (z rodzaju tych, w jakich są umieszczane osoby chore psychicznie) i prosektorium jednocześnie, a głównym badanym został nie kto inny, tylko sam król Lear. A właściwie dwie lalki przedstawiające władcę podzielonego królestwa, znajdującego się w ostatnim stadium życia, już niemal fizycznego rozkładu. Mniejsza postać unieruchomiona jest na łożu śmierci, otoczona przez trzy córki, które kolejno animują lalkę – obraz teatralnego tu i teraz, na które składają się choroba, obłęd, zapowiedź śmierci. Na przeciwległym krańcu sceny wisi czarny garnitur, symbol przeszłych, pomyślnych czasów królestwa, który „ożywa” na chwilę, by tym bardziej pogłębić poczucie nieodwracalnej utraty. W centralnym punkcie, w otoczonym przezroczystymi ścianami pomieszczeniu, na klinicznym stole leży kukła ludzkich rozmiarów, upersonifikowany koszmar senny Leara, on sam, „wybebeszany” przez szalonych naukowców – projekcje własnych lęków.
Widok zdecydowanie nie należy do przyjemnych. Z otwartego ciała lalki-Leara wyszarpuje się to, co najgłębiej ukryte – żądze, pragnienia, ułomności, przewinienia – ani trochę nie oszczędzając nieboszczyka. Co więcej, ta profanacja dokonuje się w umyśle opuszczonego króla (reprezentowanego przez mniejszą lalkę, którą operują na przemian aktorki), w sennej scenografii jego przedśmiertnych wizji, przeniesionych do wnętrza plastikowej konstrukcji (złowieszczy klimat, niczym z laboratorium doktora Jekylla). Wizja mózgu szaleńca na scenie w tym przypadku wcale nie jest przesadzona. Widz, wkraczając w lalkowy, choć wcale nie dziecinny, świat gier polityki i władzy, może czuć się dotknięty, a nawet przerażony. Zadziwia pomysł użycia materii, która ożywa dzięki animacji, by za chwilę umrzeć naprawdę, opuszczona przez sterującą dłoń opiekuna.
Dzięki tej plastycznej metaforze osamotnienia – uśmierconej kukle – losy Leara tym bardziej stają się czytelnym symbolem szaleństwa, znakiem rozpoznawczym Szekspirowskiej narracji. Według historii stratfordczyka, Lear popadł w obłęd, gdy dwie córki, które obdarzył najlepszymi partiami królestwa, okazały się niegodne takiego prezentu, a ich miłość do ojca – udawana i precyzyjnie wykalkulowana. Moment, gdy zawiódł się na nich, był też chwilą, gdy odzyskał najmłodszą z córek, Kordelię. Zrozumiał bowiem to, czego nawet ona sama nie była w stanie opisać – uczucie, jakim go darzyła. Spektakl, rozegrany w bogatej przestrzeni dźwięków, muzyki, rozmaitych odgłosów, paradoksalnie żywi się ciszą, czy więcej – niemożnością wyartykułowania treści. Słowa nie są tu potrzebne, dialog między ludźmi i przedmiotami odbywa się poprzez medium ciała i aktorstwo rzeczy – królewskich, choć pozbawionych dostojeństwa, oszpeconych i naznaczonych chorobą, starością. Wizualna dramaturgia gestów, światła (punktowe skupienie jego strumieni podkreśla wymowę i plastykę scen, rozproszenie odpowiada błądzeniu bohatera po zakamarkach własnej duszy), kolorów (ciemna tonacja obrazu kontrastowo zestawiona z jaskrawozielonymi sukienkami aktorek), teatru lalek – to dodatkowy komponent teatralnego wydarzenia, obok którego nie można przejść obojętnie.
Obłęd Leara wpisuje się w repertuar ekstremalnych stanów, w jakich znajdują się dramatis personae u Szekspira, takich jak obłąkanie Otella, zabawa Hamleta w reżyserię własnego szaleństwa, nie mówiąc już o opętanej wyrzutami sumienia Lady Makbet czy pozbawionej zmysłów Ofelii. Anatomia Lear to teatr uczuć i namiętności, w którym główną rolę gra samotny, wymagający opieki i zrozumienia człowiek, skazany na (nie)łaskę swych dzieci. Ludzki strach przed samotnością to wyraźne tło spektaklu, ciemne i smutne oblicze końca życia, po którym nie zostanie nawet wspomnienie. Lear już nie wyda kolejnych rozkazów, uzależniony od swych córek, jest królem-kukiełką, która śni surrealną podróż w głąb duszy. O dziwo, pośród krwistych wnętrzności ciała zdołał przeżyć piękny, delikatny motyl – Kordelia, która w tej wersji opowieści zamknie oczy starcowi, wyzwoli go z opętania doczesnymi sprawami polityki i władzy. Nauczy Leara mówić poezją ludzkich uczuć, wzlecieć ponad operacyjną salę szaleńców i popatrzeć na wszystko z góry.
Tekst ukazał się w „Shakespeare Daily” 3.08.2011, nr 5
Anatomia Ensemble (Finlandia)
Anatomia Lear
Reżyseria: Mikaela Hasán
Scenografia i twórca lalek: Janne Siltavuori
Światło: Mari Agge
Dźwięk: Kristian Ekholm
Kostiumy: Heidi Fredriksson
Aktorzy i lalkarze: Heidi Fredriksson, Åsa Nybo, Johanna af Schultén
Premiera w 2008 roku
fot. Stefan Bremer
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Katarzyna Lemańska - Szekspir rzeczywisty aż do bólu