Według pierwotnych założeń na rynku miały się ukazać tylko dwa z dziesięciu tomów, dotyczące jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii ludzkości – zrzucenia bomby atomowej przez Amerykanów na Hiroszimę. Ale ostatecznie udało się opublikować całość wielkiej mangowej epopei, opartej na biografii autora. Keiji, w komiksie kryjący się pod postacią tytułowego Gena, nie tylko opowiada o nuklearnym koszmarze, ale przede wszystkim ratuje od zapomnienia historię swojej rodziny. Oddany głoszeniu pacyfistycznego i antyatomowego przesłania, w Bosonogim Genie Keiji wraca do przeszłości.
W niespiesznej i drobiazgowej narracji opowiada historię chłopca, jego braci i siostry oraz ciężko pracujących i kochających rodziców. Przywołując świat zdmuchnięty przez atomowy błysk w ułamku sekundy, skupia się na detalach. Dokładnie i z niemal czułością odwzorowuje nie tylko zwykłe, pełne trosk życie ówczesnych Japończyków, ale również polityczną sytuację Japonii. To druga strona tego komiksu – ideowa, zaangażowana, silnie nacechowana poglądami autora.
Symbolem sprzeciwu wobec wojny jest ojciec Gena. Daikichi Nakaoka nie godzi się z zarządzeniami powszechnej mobilizacji, nakazem ślepej wiary w zwycięstwo i boskość cesarza. Nie boi się mówić o tym, co wielu dla własnego bezpieczeństwa woli po prostu przemilczeć. W swojej pacyfistycznej postawie, w krytyce ówczesnej władzy jest nieugięty, czym ciągle sprowadza kłopoty na swoich bliskich. Naznaczonej piętnem zdrajców i prześladowanej przez lokalne władze rodzinie Nakaoka żyje się jeszcze ciężej niż pozostałym. Ale to właśnie dzięki niezłomnej postawie i żelaznej woli wpojonej przez ojca Genowi uda się przeżyć po wybuchu.
Pierwotnie manga była drukowana w czasopiśmie „Shonen Jump" w latach 1973–1974. Do dziś jest to największy magazyn komiksowy przeznaczony dla młodych chłopców i nie można się dziwić, że Bosonogi Gen utrzymany jest w konwencji opowieści dla dzieci. Stąd slapstickowe żarty i groteskowa brutalność. Podczas lektury uderzający był rozdźwięk pomiędzy nuklearnym dramatem a zupełnie niepoważną, zahaczającą o infantylizm formą. Drażniła mnie naiwność tego komiksu, tanie melodramatyczne efekty, humor godny szkolnego podwórka i wreszcie jego ideologiczna łopatologia. Z drugiej strony jednak byłem pełen podziwu, jak te dwie skrajnie różne tendencje udało się Keijiemu pogodzić.
W polskim wydaniu zmieniono okładkę, zastępując autorską grafikę zdjęciem wybuchającego „Little Boya” nad japońskim miastem. Waneko, jak sądzę, chciało jeszcze mocniej podkreślić poważny temat, jaki zajmuje Nakazawę Keijiego. Jestem nawet w stanie taki zabieg zrozumieć, w przeciwieństwie do modyfikowania tytułu mangi. Do oryginalnego Hadashi no Gen dodano przedrostek Hiroszima 1945, przekraczając moim zdaniem cienką granicę tego, czego robić się nie powinno. Zamiast majstrować przy tytule, warto by lepiej przyłożyć się do korekty i strony językowej utworu. W moim egzemplarzu trafił się również chochlik – w druku dwukrotnie powtórzono finałową sekwencję. Właśnie, zakończenie – w amerykańskiej edycji pierwszy tom kończy się w zupełnie innym miejscu niż polska wersja. Mam wrażenie, że te kilkadziesiąt stron z jakichś powodów nie zmieściły się w rodzimym wydaniu, a powinny. Scena poczęcia brata Gena na zgliszczach świata po atomowej apokalipsie dopełnia pierwszy akt i dopisuje symboliczną kodę, tym samym diametralnie zmienia wymowę finału, którego brakuje w rodzimym wydaniu.
Hiroszima 1945. Bosonogi Gen, tom 1
Nakazawa Keiji
Tłum.: Katsuyoshi Watanabe i Monika Gaczyńska
Waneko
08/2004