Fabuła Blue Valentine skupia się na małżeństwie Deana (Ryan Gosling) i Cindy (Michelle Williams). Ich związek kilka lat po ślubie staje się ciągłym pasmem kłótni i wzajemnych pretensji. Nie potrafią się ze sobą porozumieć. Nie mają ochoty spędzać ze sobą czasu. On jest zadowolony ze swojej pozycji ojca i męża – nie marzy o niczym więcej. Ona dusi się w atmosferze braku perspektyw, pragnie od życia czegoś innego - zarówno dla siebie, jak i dla Deana. Są wobec siebie agresywni werbalnie, choć nie do końca zdają sobie z tego sprawę. Zmęczenie wzajemną obecnością i brakiem zrozumienia doprowadza ich związek do punktu, w którym wszystko zawiśnie na włosku.
Film nie byłby tak bardzo przekonujący, gdyby nie kilka faktów. Po pierwsze, dialogi są improwizowane. Aktorzy mieli scenariusz za pewną wskazówkę tego, jak ma się toczyć rozmowa, ale nie byli przez reżysera ograniczani (np. scena, w której Dean musi przekonać Cindy, by wyznała mu, że jest w ciąży była całkowicie pokierowana przez Ryana Goslinga). Po drugie, odtwórcy głównych ról mieszkali ze sobą przez ponad miesiąc, ucząc się kłócić i wykonywać wspólnie codzienne czynności takie, jak robienie zakupów. Dzięki temu brak w ich zachowaniach i wypowiedziach pompatyczności oraz górnolotnych stwierdzeń, mających pokazać widzowi wykoncypowany morał, a na ich miejsce pojawia się "proza życia".
Sama konstrukcja Blue Valentine jest niezwykle sugestywna.
Prawdziwa autopsja romansu następuje w momencie, gdy bohaterowie postanawiają spędzić razem noc w motelu. Zamknięci w kiczowatym, futurystycznym pokoju bez okien miotają się między pomieszczeniami, unikając swojego towarzystwa. Pijani i niemający ze sobą nic wspólnego starają się rozmawiać, uprawiać seks i przetrwać jakoś tę noc. Prostolinijność Deana irytuje Cindy. Oziębłość Cindy irytuje Deana. On nie stara się jej zrozumieć, tak, jak i ona jego. Nawet jeżeli tlą się w nich resztki uczucia, to w konfrontacji ze wspólną codziennością nie mają one żadnego znaczenia.
Chwilami trudno jest uwierzyć, że Ryan Gosling i Michelle Williams tylko grają. Swoimi kreacjami wyszli gdzieś poza zwykłe aktorstwo, nie tylko "wchodząc" w postacie, ale po prostu nimi będąc. Oboje osiągnęli perfekcję we wzajemnym działaniu sobie na nerwy, a jednocześnie potrafili bezbłędnie wcielić się w dwójkę zakochanych młodych ludzi.
Blue Valentine nie jest typowym filmem o romansie. Brak w nim zachłyśnięcia się miłością i apoteozy bycia z kimś. Podczas gdy większość filmów (nie tylko komedii romantycznych) próbuje przekonać widza, że gdy znajdzie już swoją drugą połówkę, to dalej będzie już z górki, Derek Cianfrance tworzy obraz bardzo realistyczny, próbujący analizować związek dwojga ludzi w nieco inny sposób. Nie ma tu uproszczeń, obietnic wiecznej szczęśliwości, ani nawet małej wskazówki, jak powinno się postępować. Dean i Cindy nie są nieprzeciętnie skomplikowanymi osobami. Większość ich rozterek wynika z bycia ze sobą, a to bardzo źle wróży ich wspólnej przyszłości. Ale Blue Valentine nie demonizuje miłości, nie jest filmowym sprzeciwem wobec czegoś. Wręcz przeciwnie, poprzez odrzucenia strywializowanego obrazu relacji pomiędzy partnerami/kochankami/małżonkami staje się ostrzeżeniem przed zatracaniem się w swoich emocjach i zachętą do odpowiedzialnego partnerstwa opartego na czymś więcej niż tylko zauroczenie tanimi (choć efektownymi) schematami romantycznych gestów.
Blue Valentine
reżyseria: Derek Cianfrance
scenariusz: Joey Curtis, Derek Cianfrance
zdjęcia: Andrij Parekh
muzyka: Grizzly Bear
grają: Ryan Gosling, Michelle Williams, Mike Vogel
premiera: 24 stycznia 2010 (Świat)
kraj: USA
rok: 2010