Czego można spodziewać się po pozycji noszącej tytuł Jestem Czeczenem? Takie sformułowanie może być albo zwykłą informacją, albo okrzykiem dumy, argumentem w dyskusji bądź też wytłumaczeniem jakiegoś zachowania. Stwierdzenie tego typu może konotować bardzo silne przywiązanie do ojczyzny i poczucie obowiązku względem niej. Takie zdanie można też potraktować jako wstydliwe wyznanie, informację o klątwie, bliźnie, która naznacza i utrudnia życie. Odebrać je również można jako prośbę o współczucie, zrozumienie i pomoc. Jednak pod uwagę wziąć też trzeba możliwość, że to wyraz dumy, patriotyzmu i zadowolenia z tego, kim się jest. Z cała pewnością możemy stwierdzić tylko to, że poruszany tu będzie problem czeczeńskości.
Rozpoczęta lektura nie przynosi niespodzianek, książka faktycznie jest tym, czego się spodziewamy. Jestem Czeczenem Germana Sadułajewa składa się z trzech opowiadań; pierwszoosobowy narrator każdego z nich zmaga się ze swoim pochodzeniem. Problematyzuje on swoją tożsamość, próbuje odpowiedzieć na pytanie: co to znaczy być Czeczenem? Zastanawia się, jak narodowość determinuje jego życie.
Na podstawie opowiadań Sadułajewa można dojść do wniosku, że istotą czeczeńskości jest życie dla ojczyzny, walka o jej wolność, a co za tym idzie – odgrywanie roli tragicznego bojownika. Bohaterowie Sadułajewa żyją ze świadomością utraty tego, co najcenniejsze – kraju.
Nieznośną manierą Sadułajewa jest mieszanie tych dwóch „matek”. W jednym z opowiadań narrator naprzemiennie odnosi się do swoich win popełnionych zarówno wobec rodzicielki, jak i wobec Czeczenii. Trawi go poczucie winy związane z opuszczeniem ojczyzny w trudnym okresie i pozostawieniem matki w kraju podczas wojny. Rozumiem, że sytuacja wymaga specjalnego sposobu mówienia, że autor chce oddać tragizm losu Czeczenów. Nie do wybaczenia jest jednak język, którego Sadułajew używa do opisania ich uczuć. Nie było mnie przy tobie, kiedy spadły pierwsze ciężkie bomby, nie miałaś się czym okryć, sukienka podarła Ci się na strzępy, bruzdy lejów obnażyły twoje kobiece ciało i nawet okrutne, bezwstydne niebo zasłoniło oczy. Powinienem był przypaść do twoich ran, powinienem był zasłonić cię choćby przed jednym odłamkiem, obmyć twoje ciało swoją krwią, przylgnąć do ciebie policzkiem i chłonąć twój ból, ale mnie przy tobie nie było.
Tekst Sadułajewa pełen jest pretensjonalnych, wzniosłych określeń, płaczliwych, histerycznych wręcz sformułowań. Przypuszczam, że miał w ten sposób wywoływać empatię czytelnika, efekt jest jednak przeciwny. Przez nagromadzenie środków służących uwzniośleniu tekstu popada on w śmieszność, bardziej bawi, niż wzrusza. Jego maniera bardzo szybko staje się nieznośna. Szczególnie, że całości dopełnia nostalgiczne odzyskiwanie Czeczenii z czasu dzieciństwa. W pamięci każdego z narratorów młodość jest czasem szczęśliwym, dlatego też każdy z nich próbuje ją przywrócić wspomnieniami. Opowieści o czasie dorastania są ze wszech miar historiami nostalgicznymi. Charakteryzują je wyliczenia utraconych przyjemności związanych z radością zabawy z przyjaciółmi, bezpieczeństwem rodzinnego domu czy beztroską czasu, gdy jedynym obowiązkiem było pasanie bydła. Nieodłącznym elementem sielanki dzieciństwa jest czeczeński krajobraz, świadek wszystkich zabaw i radości. Autor poświęca mu sporo uwagi, racząc czytelnika opisami typu: Kiedy purpurowa krowa słońca wychodzi na bezkresne niebieskawe pastwisko przestworzy, by wolno przeżuwać białe krzaki obłoków i napoić parującym mlekiem deszczu zielone cielę pola, gospodynie, pobrzękując emaliowanymi wiadrami, idą na poranny udój.
Sadułajew ma tendencję do mitologizowania, widoczne jest to chociażby we wprowadzeniu charakterystycznej dla mitu cykliczności. Aby stworzyć iluzję wiecznego powrotu, przywołuje zjawiska, które pojawiały się regularnie – mówi na przykład o jaskółkach, które rokrocznie wiły gniazda pod dachem domu, w którym mieszkał. Przynosiły one zawsze radość i bezpieczeństwo, poczucie, że wszystko jest tak, jak być powinno. Ten beztroski świat skończył się, chłopcy dorastają i idą na wojnę, tracą bliskich, sami są zmuszani do zabijania. Wszystko to sprawia, że nie są oni w stanie zamieszkać w teraźniejszości i odwracają się ciągle w stronę dzieciństwa. Książkę wypełnia żałoba po tym, co utracone – młodości, beztrosce, niewinności. Opowieści czeczeńskich bohaterów nie są jednak próbą przepracowania żałoby, nie prowadzą do oczyszczenia. Są raczej przejawem melancholijnego, kompulsywnego powtarzania, które nigdy się nie skończy.
Nie mogę powiedzieć, że książka rozczarowuje: daje czytelnikowi to, co obiecuje zarówno tytułem, jak okładką. Otwierając ją, decydujemy się na wtargnięcie w płaczliwie nostalgiczny świat. Jeśli oczekujemy martyrologicznej opowieści – właśnie to znajdziemy, jeśli podniosły ton i łzy po straconej ojczyźnie nam nie odpowiadają – lepiej trzymać się od niej z daleka.
German Sadułajew, Jestem Czeczenem
przeł. Katarzyna Rawska-Górecka i Wojciech Górecki
Czarne, 2011