Spotkania odbędą się:
– w Warszawie
11 czerwca (sobota), o godz. 15.00 – w Centrum Kultury Koreańskiej, ul. Kruczkowskiego 8
14 czerwca (wtorek), o godz. 19.00 – w Empiku Junior, ul. Marszałkowska 116/122
– w Krakowie
13 czerwca (poniedziałek), o godz. 18.00 – w Cafe Szafe, ul. Felicjanek 10.



Zaopiekuj się moją mamą  Shin Kyung-Sook

Ja nie znam mamy. Wiem tylko, że zaginęła...
Zaopiekuj się moją mamą to niezwykła, poruszająca historia rodziny poszukującej matki, która zniknęła pewnego popołudnia wśród tłumu na stacji metra. Opowiadana z perspektywy córki, syna, męża i samej matki herstoria jest uniwersalną opowieścią o miłości, rodzinnych sekretach, przenikaniu się przeszłości i współczesności.
Porusza jak podróż sentymentalna, dotykając problemu świadomości: własnej i cudzej, kreacji i realnego. Postaci z powieści prowadzą czytelniczkę/czytelnika do konfrontacji twarzą z twarz z gorzką prawdą – że nie wiesz nic o najbliższej ci osobie...
Już nigdy nie pomyślisz o swojej matce w ten sam sposób po przeczytaniu tej książki!


O AUTORCE

Shin Kyung-Sook urodziła się jako czwarte dziecko w licznej rodzinie w małym miasteczku w Korei Południowej. W wieku 16 lat przeniosła się do Seulu, gdzie pracowała w firmie produkującej sprzęt stereo i uczęszczała do liceum wieczorowego. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczęła naukę w Instytucie Sztuki na kierunku twórczego pisania. W wieku 20 lat opublikowała pierwsze opowiadanie. Do dziś wydała 7 powieści, 7 zbiorów opowiadań i 3 tomy esejów. W Korei otrzymała wiele literackich laurów: Nagrodę Młodych Artystów (1993), nagrody literackie Hyundae (1994), Manhae (1995) i Dong (1997) oraz Nagrodę Yi Sanga (2001). W 2006 roku zdobyła Prix de L'Inapercu we Francji.
Zaopiekuj się moją mamą to jej szósta powieść. W samej Korei Południowej sprzedano 1,5 miliona egzemplarzy tej książki. To zarazem pierwsza powieść Shin opublikowana w języku angielskim w Stanach Zjednoczonych. Książka ma zostać wydana w sumie w 23 krajach, m.in. w Anglii, Niemczech, Polsce i Francji. Obecnie Shin Kyung-Sook wykłada na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.


Shin Kyung-Sook
Zaopiekuj się moją mamą
tłum. Anna Diniejko-Wąs, Marzena Stefańska-Adams
Kwiaty Orientu
2011



FRAGMENTY


... Gdy wynajął pokój w mieście, mama zaczęła przyjeżdżać do niego w odwiedziny. Wysiadała na stacji Seul i kroczyła po peronie niczym uchodźca wojenny. Na głowie niosła tobołki, które zwisały jej aż do ramion, a w dłoniach trzymała różne pakunki. Paczki, których nie zdołała unieść w rękach, były przywiązane do pasa. Zadziwiające, że nadal mogła iść. Przyjeżdżała w odwiedziny z bakłażanami lub dyniami przytroczonymi nawet do nóg. Z kieszeni często wystawały jej zawinięte w gazetę niedojrzałe papryczki, obrane kasztany i czosnek. Ilekroć wychodził po nią na dworzec, przyglądał się stertom paczek przywiązanych do jej ciała. Był zdumiony, że jedna kobieta jest w stanie sama tyle unieść.
A ona wśród tych wszystkich pakunków, z wypiekami na twarzy, czekała, aż wreszcie po nią przyjdzie...

... Miałaś nadzieję, że mama się uspokoi, bo i tak było ci wszystko jedno, czy pójdziesz do szkoły, czy nie. Jednak nie uspokoiła się nawet wtedy, kiedy przewróciła stół. Z trzaskiem otworzyła i zamknęła drzwi do piwnicy, szarpiąc, zdjęła pranie, zgniotła je w rękach i rzuciła na ziemię. Potem podeszła do ciebie, ukrytej za studnią, zdjęła ręcznik z głowy i podsunęła pod nos. Powiedziała: „Wydmuchaj nos”. Ręcznik śmierdział intensywnie potem, ponieważ nosiła go na głowie cały czas. Nie chciałaś tego zrobić. Za nic do tego śmierdzącego ręcznika. Ona jednak nalegała, żebyś wydmuchała nos ze wszystkich sił. Gdy zawahałaś się, powiedziała, że to dobry sposób na zatrzymanie łez. Spojrzałaś się na nią z wyrazem twarzy, który mówił: „Ja wcale nie płaczę”. Dla mamy wydmuchanie nosa oznaczało koniec płaczu. Nie mogłaś sprzeciwić się jej poleceniu. Smarki i pot zmieszały się razem w ręczniku.
Mama poszła do szkoły z głową owiniętą w ten sam ręcznik. Nauczyciel po rozmowie z nią dał ci do wypełnienia formularz. Wpisując swoje nazwisko do podania, podniosłaś głowę i spojrzałaś na korytarz. Mama bacznie obserwowała cię przez szybę. Gdy wasze spojrzenia się spotkały, zdjęła ręcznik z głowy, pomachała nim i uśmiechnęła się pogodnie. Gdy nadszedł termin płatności za czesne, złoty pierścionek, który nosiła na środkowym palcu lewej dłoni – jedyna biżuteria mamy – zniknął z jej ręki. Pozostał po nim tylko ślad na palcu w postaci wyżłobionego przez wiele lat rowka...

... Kładziesz różaniec przed Matką Boską i klękasz. Masz wrażenie, jakby jej ręka obejmująca zmarłego syna, poruszyła się. Trudno patrzeć na cierpienie Świętej Matki tulącej syna, który zmarł w cierpieniu. Nie słyszysz nic, a światło bijące z sufitu znika. Bazylika w najmniejszym państwie świata pogrążyła się w głębokiej ciszy. Ranka na delikatnej skórze wewnątrz twoich ust zaczyna krwawić. Połykasz zbierającą się w ustach krew i podnosisz głowę, aby spojrzeć na Matkę Boską. Twoje dłonie automatycznie dotykają kuloodpornej szyby. Gdybyś tylko mogła zamknąć jej smutne oczy. Wyraźnie czujesz zapach mamy, jakbyście razem wczoraj w nocy zapadły w sen pod tym samym kocem i dziś rano po przebudzeniu przytuliłaś się do niej.
Pewnej zimy, mama schowała twoje młode, zimne ręce we wnętrzu swych szorstkich dłoni i zaprowadziła cię do pieca w kuchni. „O rany, twoje ręce są jak z lodu!”. Czujesz ten jedyny zapach mamy, która tuli cię przy kominku, pocierając twoje dłonie, by je rozgrzać.
Czujesz, że palce Matki Boskiej, trzymające zmarłego syna, wyciągają się i głaszczą cię po policzku. Klęczysz przed Najświętszą Matką, której ledwo udaje się unieść ręce syna oznaczone widocznymi ranami od ukrzyżowania, aż do momentu, kiedy nie słyszysz już kroków w bazylice. W pewnym momencie otwierasz oczy. Patrzysz na usta Matki Świętej, na jej oczy, które są zanurzone w smutku. Jej usta są szczelnie zamknięte z wdziękiem, którego nikt nie może jej odebrać. Głębokie westchnienie wydostaje się z twoich płuc. Delikatne usta Matki Boskiej, po smutku w oczach, teraz pokazują współczucie. Patrzysz ponownie na jej zmarłego syna. Jego ciało leży spokojnie na kolanach matki. Koi go nawet po śmierci. Jeśli powiedziałabyś rodzinie, że jedziesz na wycieczkę, odebraliby to jako rezygnację z poszukiwań mamy. Ponieważ w żaden sposób nie potrafiłabyś przekonać ich, że tak nie jest, przyjechałaś do Rzymu, nie mówiąc o tym nikomu. Czy przyjechałaś tu, aby zobaczyć Maryję? Kiedy twój chłopak zapytał, czy pojedziesz z nim do Włoch, być może nieświadomie pomyślałaś o tej rzeźbie. Być może chciałaś się pomodlić, w tym miejscu prosząc o to, byś mogła zobaczyć kobietę, która żyła w małej wiosce przylegającej do brzegu kontynentu azjatyckiego, żebyś mogła ją znaleźć. To dlatego tu jesteś. Być może zrozumiałaś, że mamy już nie ma na tym świecie. Być może przyjechałaś tu, bo chciałaś prosić: „Nie zapominaj o mamie, zlituj się nad nią”. Ale teraz, gdy widzisz Matkę Boską, jak swoimi wątłymi ramionami obejmuje cały ból ludzkości, nie możesz nic powiedzieć. Patrzysz w skupieniu na jej usta. Zamykasz oczy, łzy płyną ci po policzkach. Wstajesz i opuszczasz to miejsce. Sznur księży przechodzi obok ciebie, prawdopodobnie idą odprawić mszę świętą. Kierujesz się w stronę wyjścia z bazyliki i spoglądasz przed siebie, oszołomiona placem otoczonym smukłymi kolumnadami w oślepiający świetle. I wtedy dopiero słowa, których nie mogłaś powiedzieć przed Matką Boską, wypływają z twoich ust. „Proszę, proszę zaopiekuj się moją mamą”...


* * *

... Szedłeś przed żoną przez całe życie. Czasami skręcałeś, nawet nie upewniwszy się, czy idzie za tobą. Gdy wołała cię z daleka, narzekałeś, pytając, czemu idzie tak wolno. Tak minęło pięćdziesiąt lat. Kiedy na nią czekałeś, zatrzymywała się obok ciebie z zaczerwienionymi policzkami, mówiąc z uśmiechem: „Nadal chciałabym, żebyś szedł trochę wolniej”. Zakładałeś, że tak przeżyjesz resztę swoich dni. Ale tamtego pamiętnego dnia na stacji Seul po wejściu do pociągu metra ona nie podeszła już do ciebie.

Uniosłeś lekko wyprostowaną nogę, tę która była operowana z powodu zapalenia stawów. Postawiłeś ją delikatnie na werandzie i obserwowałeś dziewczynki jedzące niedogotowany ryż z kimchi. Po zabiegu nie odczuwałeś już bólu. Zniknęły też problemy z krążeniem, ale nie mogłeś zgiąć lewej nogi.
– Przyłożyć ci gorący ręcznik na kolano?
Niemal słyszałeś, jak mówiła to do ciebie. Jej pokryte ciemnymi plamami ręce ustawiały na piecu garnek z wodą, moczyły w niej ręcznik i kładły go na twoich kolanach, nawet jeśli nie odpowiedziałeś. Za każdym razem patrząc na jej niezgrabne dłonie przykładające kompres, wierzyłeś, że będzie żyć co najmniej jeden dzień dłużej niż ty. Miałeś nadzieję, że po twojej śmierci, to jej ręce zamkną ci po raz ostatni oczy, wytrą schłodzone ciało i założą na ciebie ubranie...

... Gdzie jesteś? Ty, którego żona zaginęła, pozostawiony sam, krzyczałeś z rozpaczy. Na ganku pustego domu wyprostowałeś sztywne nogi. Dziewczynki bawiły się po posiłku, a ty krzyczałeś. Usiłowałeś stłumić szloch, który podchodził w górę do gardła. Dusiłeś w sobie krzyk i płacz w obecności twoich synów, córek i synowych, ale teraz łzy same płynęły po twarzy. Nie potrafiłeś ich powstrzymać…

... O nie.
Wiedziałam, że to się wydarzy. Taki widok można zobaczyć tylko w komedii. Mój Boże, jaki chaos. Jak możesz śmiać się w tej sytuacji? Twój najstarszy syn mówi coś do ciebie. Co on mówi? Co? Aha, chce jechać na narty. Powiedz mu, że nie może. Tak właśnie mówisz. Nadal nie był w stanie nadrobić szkolnych zaległości po powrocie do Seulu. W czasie ferii musi zostać w domu i uczyć się z tatą. Jeśli tego nie zrobi, będzie mu ciężko osiągnąć dobre wyniki w nauce. Kiedy mu to tłumaczysz, najmłodsze dziecko, które właśnie nauczyło się chodzić, zamierza dostać się pod stół. I już wyciąga rączkę po leżący tam ryż, by go zjeść. Musisz mieć oczy dookoła głowy. Rozmawiasz z synem, patrząc na niego, a twoje ręce w tym czasie zabierają malcowi pokryty kurzem ryż. Łzy pojawiają się w jego oczach, ale potem staje przy twoich nogach. Płynnym ruchem chwytasz go za rączkę, bo o mały włos by się przewrócił, tłumaczysz jednocześnie najstarszemu synowi, dlaczego ma się uczyć. Syn, rozgląda się dookoła, być może w ogóle cię nie słucha. I zaczyna krzyczeć: „Chcę wracać! Nie podoba mi się tutaj!” Twoja córka wybiega z pokoju, wołając: „Mamo!”. Zaczyna narzekać, że jej włosy są splątane. Prosi cię o zaplecenie warkocza, ponieważ musi iść do szkoły. Twoje ręce zaczynają poprawiać włosy dziewczynki. Cały czas mówisz do najstarszego syna.
Ojej, wszyscy troje obsiedli cię dookoła...

... Czy wiesz, co się dzieje z wydarzeniami z przeszłości? Gdy zapytałam, o to moją córkę, mimo że to ciebie chciałam zapytać, odpowiedziała mi: „To bardzo dziwne, że mówisz coś takiego, mamo”, i dodała: „One przenikają do teraźniejszości, nie znikają”. Co za trudne słowa! Czy rozumiesz, co to znaczy? Powiedziała, że wszystkie minione wydarzenia przenikają do teraźniejszości, że stare sprawy mieszają się z bieżącymi, a bieżące łączą się z przyszłością, która zaś jest połączona z minionymi wydarzeniami, tylko, że my tego nie czujemy.
Czy uważasz, że to, co się teraz dzieje jest związane z tym, co wydarzyło się w przeszłości i z tym, co będzie w przyszłości, tylko, że my tego nie odczuwamy? Nie wiem, czy to prawda. Czasem, gdy patrzę na moje wnuki, myślę, że wzięły się nie wiadomo skąd i że nie mają ze mną nic wspólnego.
Czy rower, na którym cię widziałam podczas naszego pierwszego spotkania, którego skradłeś i zanim mnie zobaczyłeś, chciałeś go wymienić na odrobinę wodorostów, przeniknął gdzieś w teraźniejszość? I to, że nie udało ci się go sprzedać, więc odstawiłeś go do miejsca, z którego go ukradłeś, ale właściciel złapał cię i miałeś potem kłopoty? Czy te wszystkie wydarzenia zostały zapisane na kartach przeszłości i doprowadziły nas aż tutaj?
...


oprac. Tomasz Charnas / CeHa

Fragmenty powieści publikujemy za uprzejmą zgodą wydawnictwa Kwiaty Orientu