Manu (Lambert Wilson) to wprost wymarzony potencjalny tata – zna się na dzieciach (jest pediatrą), uwielbia je, jest czuły, wrażliwy i życiowo ustawiony. Instynkt ojcowski wręcz go rozsadza, jednak na drodze do szczęścia stoi dość istotna przeszkoda: nasz bohater jest gejem. W dodatku partner życiowy bohatera – Phillippe (Pascal Elbe) nie podziela jego wizji życiowego spełnienia. Dochodzi do rozstania. Jednak Manu nie poddaje się i z podziwu godną determinacją podejmuje się „mission impossible” – po nieudanej próbie adopcji szuka matki zastępczej dla swojego upragnionego potomka. Celuje w parach lesbijek, jednak pewnego razu na swej drodze spotyka nielegalną emigrantkę z Argentyny – uroczą, heteroseksualną Finę (Pilar Lopez de Alaya). Oboje mogą sobie nawzajem pomóc – dziewczyna dzięki papierowemu małżeństwu zyskałaby legalny status, dla Manu to szansa na spełnienie największego pragnienia. Sprawy komplikują się, kiedy Manu okazuje się być bezpłodny, a Fina zakochuje się w nim bez pamięci.
Tymczasem z pomocą nadchodzi Phillipe…


Nagromadzenie kontrowersyjnych wątków (oprócz „gejowskiego” ojcostwa pojawia się papierowe małżeństwo z bohaterką – matką zastępczą) lekko przytłacza, trudno dopatrywać się w tej historii prawdopodobieństwa czy wiarygodności. Teoretycznie można by się spodziewać trudnych emocji, moralnych dylematów i wzniecania społecznej dyskusji. Nic z tych rzeczy. Całość podana jest w cukierkowej konwencji komedii romantycznej: ciepłe, słoneczne kadry, piękne wnętrza, eleganccy i wymuskani bohaterowie. Z całą pewnością można zarzucić „Baby love” spłycanie tematu, prezentowanie wyidealizowanego, chwilami rażąco niewiarygodnego obrazu rzeczywistości. Każda pojawiająca się na drodze bohaterów wątpliwość zostaje natychmiast spacyfikowana, by wszystko mogło skończyć się pomyślnie. Najbardziej zgrzyta wątek Finy. Nieszczęśliwie zakochana dziewczyna zostaje sprowadzona do roli inkubatora, jednak jej psychiczne obciążenie niespecjalnie obchodzi twórców filmu.



Ważniejsze było pokazanie, że „wszystko jest możliwe” i główny bohater może zaznać pełni szczęścia.
Nie da się jednak ukryć, że Baby love ogląda się znakomicie. Przede wszystkim dzięki dobrze skrojonym, pełnym życia bohaterom (także drugoplanowym) i świetnemu aktorstwu. Chemia między parą zakochanych panów jest niezaprzeczalna i co ciekawe, podana w taki sposób, że wątpię, by nawet nieobeznany z kinem gejowskim, konserwatywny widz mógł odczuwać jakikolwiek dyskomfort. Jeśli przymknąć oko na zbyt gładkie podejście do grząskiego tematu, film Garenqa można potraktować jako trzymającą w napięciu, zgrabnie skonstruowaną gorzką komedię.
W Polsce adopcja dzieci przez homoseksualistów budzi szczególnie niezdrowe emocje.
„Baby love” ze swoją bezpieczną, lekkostrawną i komercyjną formułą może poniekąd oswoić publiczność mainstreamowego kina z tym drażliwym tematem. Wątpię jednak, by w jakikolwiek sposób przysłużył się homoseksualistom – jest zbyt oderwany od rzeczywistości i praktycznie nie wnosi nic do dyskusji na temat ich problemów.



--
Foto: "Vivarto":http://www.vivarto.pl/


Baby love (Comme les autres)
reżyseria: Vincent Garenq
scenariusz: Vincent Garenq
grają: Lambert Wilson, Pilar Lopez de Ayala, Pascal Elbe, Anne Brochet, Andree Damant
Florence Darel, Marc Duret, Maroussia Dubreuil, Catherine Alcover, Agathe Chouchan, Fulvia Collongues, Elodie Frenck, Alexandra Ansidei, Esther Sironneau, Juliette Degenne, Sophie-Charlotte Husson, Edith Merdy
zdjęcia: Jean-Claude Larrieu
kraj: Francja
premiera w Polsce: 29.05.2009r.
rok: 2008
"Vivarto":http://www.vivarto.pl/