Książka Goldmana, urzekająca wnikliwością komentarzy i niebywałą drobiazgowością w przedstawianiu analizowanych faktów, jest przede wszystkim próbą zwrócenia oczu Zachodu na problemy kraju, który pozostaje ciągle poza głównym nurtem medialnej narracji. Mimo kulturowej obcości opowieść reportera o małym środkowoamerykańskim państwie wydaje się jednocześnie zaskakująco bliska. Goldman sugeruje, że cierpienie ofiar reżimu nie zmienia się wraz z szerokością geograficzną. To, z czym Europa borykała się w wieku XX, w Gwatemali ciągle jeszcze stanowi problem nierozwiązany. Dlatego też Sztuka politycznego morderstwa… jest nie tylko próbą znalezienia odpowiedzi na tytułowe pytanie, kto zabił biskupa.
Goldman uwodzi przede wszystkim przejrzystością języka. Jego opowieść przybiera formę spójnie skonstruowanej mozaiki faktów. Te zaś – jak się zdaje – obchodzą się bez zbędnego ciężaru autorskiego komentarza, same z siebie przemawiają do czytelnika w sposób sugestywny i prowokacyjny. Rekonstrukcja dokonanej przed laty zbrodni przedstawiona zostaje przez reportera w sposób niemal bezprzymiotnikowy. Swe zadanie upatruje Goldman w porządkowaniu pozyskanych informacji, przedstawianych kolejno czytelnikowi w formie spójnej opowieści. Zaangażowanie manifestuje w sposób w pełni profesjonalny, sytuując się zawsze po stronie prawdy, nigdy zaś konkretnego bohatera. Dlatego też czytelnik do końca utrzymywany jest w niepewności, na werdykt „winny – niewinny” przychodzi mu czekać niemalże do ostatnich stron książki. Sztuka politycznego morderstwa... jest więc czymś więcej, niż tylko reportażem politycznym. To dziennikarski kryminał, w którym skupiły się wszystkie najistotniejsze cechy gatunku.
Goldman zręcznie prowadzi czytelnika przez zawiłości narracji. Przez świat, w którym bohaterowie nigdy nie mówią od kropki do kropki – ich wypowiedzi są ciągle przerywane, podważane, kontestowane. Zapewne dlatego analizy reportera nigdy nie zatrzymują się na spojrzeniu z zewnątrz. Autor wprowadza czytelników do prywatnego życia bohaterów, do ich mieszkań, sypialni, korespondencji. Wszystko to, by dać odbiorcom możliwość samodzielnego sklejania faktów: podążania śladem autorskich rekonstrukcji, ale wyciągania z nich własnych wniosków. Goldman to mistrz charakterystyki pośredniej. Unika opisu wprost, zapewne po to, by ustrzec się przed zarzutami stronniczości czy subiektywizmu. Dlatego też, zamiast pisać o usposobieniu głównego podejrzanego w zbrodni – wikarego Maria – otwiera przed czytelnikiem drzwi do jego pokoju:
W (…) szafie było sześćdziesiąt koszul, większość albo od Ermenegildo Zegny, albo szyta na zamówienie w Londynie; dwanaście skórzanych kurtek; dwanaście par włoskich butów; dwadzieścia par spodni i piętnaście swetrów, wszystkie z metkami sławnych projektantów (…). W pokoju znajdowała się opatrzona autografem oprawiona fotografia pięknej kobiety, którą okazała się „matka chrzestna” ze święceń (...). Znaleziono też fotografie Baloo [pies księdza – przyp. E.Ż.] z erekcją.
„Mówiąca” przestrzeń na stałe wpisuje się w Goldmanowską grę niedopowiedzeń. To z niej odbiorca wnioskuje o prawdzie. Nie zaś z kakofonicznego zbioru zeznań poszczególnych podejrzanych, permanentnie podważających nawzajem swoje wersje wydarzeń.
Reportaż jest także hołdem złożonym ludziom wierzącym w prawdę. Podpalane domy prokuratorów, zastraszani sędziowie, mordowani brutalnie członkowie ich rodzin na stałe wpisują są w krajobraz Goldmanowskiej Gwatemali. W katalogu kilkudziesięciu nazwisk znaleźli się jednak dziennikarze i prawnicy gotowi poświęcić osobiste szczęście w imię sprawiedliwości. Nawet jeśli ceną byłaby polityczna emigracja. Reporter pokazuje, że znalezienie odpowiedzi na tytułowe pytanie jest dla nich sprawą o charakterze nie tyle partykularnym, ile uniwersalnym – pozwalającą wskrzesić sprawiedliwość w rzeczywistości, gdzie prawo jest już tylko martwą literą.
Siła Goldmana tkwi w przede wszystkim w polifoniczności tekstu, przemawiającego do czytelnika głosami wielu bohaterów. Główna myśl reportażu daleka jest od dychotomicznej klasyfikacji na „złych i dobrych”. Autorowi udało się pokazać Gwatemalczyków jako społeczeństwo niemonolityczne, w którym lęk, nienawiść i ludzkie słabości są w dużej mierze pochodną okoliczności i źle prowadzonej polityki. Sztuka politycznego morderstwa… nie jest z pewnością wyłącznie zachodnią diagnozą problemów społeczeństwa Gwatemali. Jest przede wszystkim świadectwem bólu, w jakim rodzi się młoda demokracja. W drugiej połowie XX wieku. Przy otwartych ze zdziwienia oczach społeczności międzynarodowej.
Francisco Goldman, Sztuka politycznego morderstwa, czyli kto zabił biskupa
przeł. Janusz Ruszkowski
Czarne, 2011