„Oszczędny w akcji i dialogach, opowiadający o zwykłych ludziach, stawiający na obraz pełen znaczeń” – przypuszczam, że tak mniej więcej wyglądałaby sondażowa odpowiedź kinomanów na pytanie o „typowy film festiwalowy”. Będący w mniejszości niecierpliwsi bywalcy takich imprez mogliby dodać: „nudny, udający wielką sztukę, w gruncie rzeczy o niczym”. Gdyby te same osoby poprosić o opisanie Miodu (2010) w reżyserii tureckiego twórcy Semiha Kaplanoğlu, spodziewałbym się podobnych odpowiedzi. Jednak typowy film festiwalowy nie powinien chyba zdobyć – czego dokonał Miód – jednej z najważniejszych nagród filmowych: berlińskiego Złotego Niedźwiedzia? Odpowiedź nie dla każdego musi być oczywista, ale już oceny jurorów 60. Berlinale, pod przewodnictwem nie byle kogo, tylko samego Wernera Herzoga, kwestionować nie wypada. Jakie więc walory czynią Miód wyjątkowym?
Jury wzięło zapewne pod uwagę, że konkursowy film Semiha Kaplanoğlu jest elementem kończącym większe dzieło – Miód to trzecia część tak zwanej Trylogii Yusufa (wcześniejsze ogniwa to Jajko (2007) i Mleko (2008)). Składające się na nią filmy nie nawiązują wprost do siebie, ale identyczne w stylu i zamyśle, razem tworzą spójną całość. Kaplanoğlu nie tylko odpowiadał za reżyserię i scenariusz Trylogii, ale był też jej głównym producentem, więc mimo rozciągnięcia projektu na lata, miał wielką swobodę realizowania swojej koncepcji.
Bohater każdego ogniwa trylogii ma na imię Yusuf, ale zagadką dla widza pozostaje, czy chodzi o tę samą osobę. W pierwszej części poznaliśmy Yusufa-dorosłego mężczyznę, bohaterem późniejszego Mleka był student, aż w końcu trylogia dopełniła się historią kilkuletniego chłopca. Podobieństwo tych trzech postaci – ich fizyczności, psychik, korespondujących sytuacji życiowych, sugeruje tożsamość Yusufów, których różni jedynie rozmiar bagażu przeżyć.
Nawet jeśli Yusufów jest trzech, z trylogii wyłania się historia jednego życia – jak zdradził Kaplanoğlu – oparta na jego osobistych doświadczeniach. Opowiedzenie tej historii retrospektywnie każe widzowi najpierw poznać Yusufa dojrzałego, ukształtowanego, zmagającego się ze swoją przeszłością. Kolejne części, nakręcone w tej samej, choć coraz doskonalszej stylistyce, pokazują ważne epizody z jego młodszych lat. Dzięki nim można lepiej zrozumieć zachowania i problemy dorosłego Yusufa, poznać demony przeszłości, które go prześladują.
Kaplanoğlu umownie określa swój styl mianem „uduchowionego realizmu”. Jak to wygląda w praktyce, widać po Miodzie, który jest tego stylu najlepszą jak dotąd realizacją. To historia małego Yusufa oraz jego rodziców: Zehry i Yakupa. Mieszkają oni w rzadko zaludnionej, wzgórzystej prowincji niedaleko Morza Czarnego, w północno-wschodniej Anatolii. Zehra pracuje przy domu, natomiast zajęcie Yakupa jest nietypowe – jest pszczelarzem, lecz żeby uzyskać specjalny smak miodu, swoje ule zakłada na wysokich drzewach. Yusuf spędza większość swojego czasu w szkole albo pomagając ojcu. Największym problemem chłopca jest czytanie. Ośmielony przez ojca radzi sobie nawet z trudnymi artykułami, lecz introwertyczny Yusuf nie potrafi przezwyciężyć nerwów w szkole i każda próba pokazania się przed klasą kończy się upokarzającą porażką. Miód skupia się na relacjach bohatera z rodzicami. Yusuf nie może nawiązać kontaktu z matką – czułą, ale twardo stąpającą po ziemi kobietą. Jest za to wpatrzony jak w obrazek w ojca, z jego pół-akrobatycznym zawodem i częstymi wyprawami do lasu. Sam Yakup zresztą też ma w sobie dużo z dziecka, przez co łatwiej nawiązuje kontakt z synem niż z żoną.
W jaki sposób wspomniany realizm funkcjonuje u Kaplanoğlu? Między innymi poprzez skupienie kamery na zwyczajnych czynnościach, które nie pchają akcji do przodu, ale przybliżają widza do bohaterów. W filmie znajdzie się czas i na długą scenę posiłku, i na przeciągające się ujęcia wyglądającego przez szybę Yusufa, zaś całe dzieło utrzymane jest w powolnym tempie, odpowiadającym niespiesznemu życiu w tradycyjnym, wschodniotureckim domu. Autor Miodu dołożył wszelkich starań, by jak najstaranniej oddać codzienność życia rodziny Yusufa, nie zaniedbując żadnego szczegółu przy ustawianiu scenografii.
Realistyczny jest zatem sposób przedstawiania świata przez Kaplanoğlu, choć widać na tym polu też pewną umowność. Jak to ujął Michał Oleszczyk w swoim opisie: Miód jest aż przesadnie „ładny”, „dopracowany”. Faktycznie, turecka prowincja wygląda u Kaplanoğlu jak ze zdjęć „National Geographic”. Niemal każde ujęcie zwraca uwagę fotograficzną kompozycją, stroje mieszkańców są znoszone, ale przy tym malownicze, dopasowane, a oni sami – smukli i przystojni. Na umowność wskazuje też nawiązanie do Koranu – właściwie do znanych też z Pięcioksięgu postaci proroków Jakuba oraz śniącego i tłumaczącego sny Józefa (odpowiednikami tych imion są Yakup i Yusuf). Z perspektywy całej Trylogii widać, że reżyser pragnął przede wszystkim opowiedzieć o życiu Yusufa, którego tożsamość determinują różne ulotne zdarzenia. Dlatego Kaplanoğlu określił swój realizm – który jest u niego funkcją estetyczną – przymiotnikiem „uduchowiony”.
Filmy kręcone w stylu „uduchowionego realizmu” nie są rzadkością. Są też trudne w odbiorze, nie starają się podtrzymać uwagi odbiorców w takim stopniu, jak kino gatunkowe. W przypadku Miodu wystarczy, że widz nie zainteresuje się małomównym Yusufem, a całe dzieło stanie się dla niego ciężkostrawne. Publiczność takich filmów musi zaufać reżyserowi, że faktycznie miał coś ciekawego do powiedzenia i potrafił to wyrazić. W przypadku Kaplanoğlu, który wypowiedział się trylogią, tak właśnie było.
Trylogia Yusufa
2007 Jajko (Yumurta)
2008 Mleko (Süt)
2010 Miód (Bal)
Miód (Bal)
Scenariusz i reżyseria: Semih Kaplanoğlu
zdjęcia: Barış Özbiçer
obsada: Bora Altaş, Erdal Beşikçioğlu, Tülin Özen, Alev Uçarer
Niemcy/Turcja 2010
Recenzja: Iwo Sulka - Smaki dzieciństwa (Miód)
Artykuł ukazał się w 18. numerze pisma krakowskich filmoznawców 16mm
