Jaskółka jest symbolem wolności lub tęsknoty za wolnością, a w Chinach podobno symbolizowała relacje pomiędzy starszym a młodszym bratem. Niepokój – być może związany z wolnością, fascynacja tajemnicą miejsca, które w jakiś sposób wydaje się artyście niebezpieczne. Dziwna jest ta wolność, pełna obaw i niepewności.

Monochromatyczne, szare malarstwo Buczka od razu wprowadza w pewien stan melancholii, zaniepokojenia. Być może właśnie za sprawą barwy, a być może za sprawą przedstawionych historii. To, co łączy obrazy,to jednakowy format, kształt płótna i szarość. Cztery sceny i jeden autoportret. Każdy opowiada oddzielne zdarzenie, ale wiąże je atmosfera niepewności, wyobcowania miejsc przedstawionych. To poczucie dziwności potęguje realistyczne przedstawienie scen, silne światłocieniowe kontrasty i pytanie – właściwie jaki cel stawia sobie artysta w tym obrazach? Na jednym z płócien mężczyzna toczy monstrualnych rozmiarów kulę śniegową po zboczu góry, gdzie w oddali, w dolinie znajduje się wioska. To superbohater ratujący ludzi czy może typ spod ciemnej gwiazdy? Trudno ocenić...



Artysta namalował autoportret, w którym uderza hiperrealizm ujęcia. Fotograficzna dokładność odtworzenia wizerunku w połączeniu z dużymi kroplami wody (znajdującymi się „na powierzchni” płótna) wywołuje niepohamowaną chęć wytarcia obrazu. Jest to gra z widzem i widzeniem, iluzja pewnej sytuacji i choć ma to już dość długą historię w dziejach malarstwa, to nadal ma swoją siłę oddziaływania.




Dwa inne obrazy ukazują wizjonerskie pejzaże rodem z literatury czy filmów science fiction. Kłębiaste czy kanciaste formy wypełniają cały kadr, nie pozwalając skupić się na tym, co znajduje się dookoła. Pewne poczucie zagubienia rekompensują ślady poprowadzone pomiędzy geometrycznymi kształtami na jednym z obrazów, na wzór drogi w labiryncie. Nie widać ani początku, ani końca, nie wiadomo, co czai się za zakrętem. Takie też wydaje się to malarstwo. Labirynt, w którym jedyną pewną rzeczą jest niepewność.

W oddzielnej sali, na co pozwala architektura galerii, kuratorka Marta Lisok umieściła krótkie wideo „Tytuł”. „Płacząca” mlecznymi łzami kobieta z kartonowego pudełka, które zwykle ustawione jest na półkach sklepowych lodówek. Płacząca Madonna? Ciekawe. Buczek gra w tej pracy z fenomenem „płaczących” obrazów czy rzeźb, zwykle uznawanych za cud. Każde takie zdarzenie jest skrupulatnie badane przez rzesze specjalistów naukowych i nienaukowych. Koniec końców, z braku racjonalnego wytłumaczenia, uznawane są one za cud. Tu ten cud jest rozbrojony, dzieje się na zwykłym kartoniku z mlekiem. Tajemnica kryje się w dwóch dziurkach zrobionych szpilką, przez które sączy się mleko. Ot cały cud, lecz jakże efektowny.

Bartek Buczek jawi się w tej wystawie jako artysta eksperymentujący z konstrukcją i nauką w dosłownym znaczeniu. Jedną z zaprezentowanych prac jest lustro. Nie jest to zwyczajne zwierciadło, w które codziennie spogląda każdy. Za niedużą taflą szkła mieści się czysta rtęć. Choć używana już od starożytności, to dopiero w XIX wieku sprecyzowano jej negatywny wpływ na organizm człowieka [1].  Bardzo popularnym wówczas zawodem był kapelusznik, czyli osoba wyrabiająca z filcu męskie kapelusze. Paradoksalnie choroby tej grupy zawodowej wpłynęły na określenie objawów spowodowanych wdychaniem oparów rtęci. Tak zwany „syndrom szalonego kapelusznika” początkowo objawiał się bólami głowy, drżeniem rąk, wahaniami nastrojów czy  w skrajnym przypadku depresją . Rtęć była używana podczas filcowania wełny, a słabo wentylowane pomieszczenia gromadziły opary podgrzewanego metalu. Fascynacja rtęcią, a szczególnie jej właściwościami zmieniającymi osobowość człowieka, stawała się coraz większa. Bartek Buczek umieścił ten niebezpieczny metal w zwierciadle, które może stać się równie szkodliwe dla psychiki ludzkiej jak sama rtęć [2].  



„Jaskinia” to jeden z ciekawszych elementów tej wystawy. Misterna przestrzenna konstrukcja z tektury, która przypomina tunel z „pogiętymi” ścianami. W połączeniu ze światłem, umieszczonym we wnętrzu, całość nabiera ekspresji i staje się czymś ażurowym, nie tracąc przy tym wrażenia solidności struktury. Tu także Buczek bawi się tworzeniem obiektów z pogranicza sztuki i nauki. Pozostawia widza z mieszanym uczuciem fascynacji konstrukcją i zagadką kunsztownej „jaskini”.

Różnorodność prac i specyficzna tematyka, a także ciekawe zabiegi artystyczne sprawiają, że chce się wniknąć głębiej w ten dziwny świat. Mimo niepewności, nie do końca określonych sytuacji serwowanych w pracach, Bartek Buczek jawi się niczym Szalony Kapelusznik owładnięty swoją ideą zwariowanej zagadki o kruku. Podważanie logiki czy szukanie jej tam, gdzie teoretycznie nie powinno jej być, wydaje się być artystyczną strategią Buczka. Stwarzanie enigmatycznych historii może stać się dobrą przygodą, w której wiele rzeczy przypuszczalnie się wydarzy.


Bartek Buczek, Jaskółczy niepokój
Art Agenda Nova, Kraków
1-29 kwietnia 2011

Fotografie dzięki uprzejmości Art Agenda Nova



[1] L. Connealy, The Mad Hatter Syndrome: Mercury and the Biological Toxicity,  www.naturalnews.com/016544.html z dnia 06.01.2006

[2] O funkcjonowaniu lustra w kulturze pisali: - Mark Pendergrast, Mirror mirror: a history of the human love affair with reflection, Basic Books, 2004 ; Mieczysław Wallis, Dzieje zwierciadła i jego rola w różnych dziedzinach kultury, Wydawnictwa artystyczne i filmowe, Warszawa 1973.