Trudno przyznać rację tym, którzy (jak Antoni Matuszkiewicz) twierdzą, że Potrawy pośmiertne to „tomik rozliczeniowy na półwiecze autora”, skoro sam Maliszewski zaznaczył, że wiersze te przez lata leżały w wydawnictwie. Raczej wypadałoby podkreślić ― czego nikt dotąd nie uczynił ― że utwory, które się na Potrawy pośmiertne złożyły, poświęcone zostały pamięci Andrzeja, najstarszego brata autora. Wiersze Maliszewskiego nie są wierszami o śmierci, lecz wierszami o życiu po śmierci. Autor, wracając we wspomnieniach do czasów dzieciństwa lub obserwując świat, który go otacza, próbuje odnaleźć znak, świadczący o powrocie tego, co już odeszło, ślad cofniętego zegara, miejsca, w którym czas się pomylił. W wierszu Requiem podmiot liryczny, dostrzegając beztrosko huśtających się wśród gałęzi zmarłych, przyznaje:
nie mogę zawierzyć mitologiom,
niezupełnie wierzę tylko w rozkład;
wrócić na ziemię wiosną, bić deszczem,
być jasnym pędem, gorzkim mleczem w żwirze.
Wiara w wędrówkę dusz, obecność tych, którzy odeszli w każdym elemencie postrzegalnego świata sprawiają, że podmiot pochyla się nad najdrobniejszymi szczegółami codziennego życia. Okazuje się, że religia, Bóg, a nawet kraina umarłych znajdują się wciąż w tym samym miejscu ― świat kręci się w koło, zawsze powracając do punktu wyjścia.
W utworach Maliszewskiego jedną z najważniejszych figur jest powtórzenie. To właśnie w okręgach, kołach, które świat zatacza, poeta odnajduje jego sens.
[…]
Pozostawione dzieci płakały,
Resztki Boga trzeba było wyskrobywać,
z ich zabłoconych kurtek,
ojciec buszował w knajpach, nawiedzał dziwki,
świat oddalał się jak chybotliwy wagonik
bez konduktora, bez maszynisty;
potem takie same dzieci spotykałem
w szkołach, uczyłem je poprawnej pisowni
własnych nazwisk, wpatrywały się we mnie
jak w maszynistę, wybierałem z nich
najlepsze do składu na mecz
z sąsiednią biedą, i kiedy obrzucały się błotem,
na boisku pod hałdą, miałem łzy w oczach.
Chociaż czas płynie, my, starzejąc się, zamieniamy się tylko rolami. Inni, poszukując, podejmują te same decyzje, odkrywają odkryte już tajemnice, zajmują pozostawioną przez nas przestrzeń. Dzięki ciągłej zamianie miejsc możliwe staje się również chwilowe „odgrywanie roli” Boga. W wierszu zatytułowanym Rondo, nawiązującym do gatunku muzycznego o tej samej nazwie, słowa z motta powtórzone zostają na końcu utworu, w trochę zmienionej formie. Temu formalnemu zabiegowi towarzyszą refleksje podmiotu lirycznego o powtarzających się spotkaniach, „mijaniu się”, a także przenikaniu się cieni i gestów. Ciągłe ronda i przeobrażone powroty gwarantują stałość świata, w którym każdy może być pewien, że słowik w Kutnie, który nie miał żadnej gałęzi a śpiewał […], nie będzie miał gałęzi, będzie śpiewał.
Stale powracającymi elementami świata przedstawionego poezji Maliszewskiego są krajobrazy hałd, opuszczonych szybów kopalnianych czy piwnic pełnych węgla. Codzienne życie w Nowej Rudzie ― rodzinnym mieście autora ― skłania go do szukania zaskakujących analogii. Niczym surrealista, odnajduje magnetyczną więź między rzeczami, które przypadkowo znalazły się obok siebie: między brudnymi dziećmi wpychającymi fotel // w żuka, i koniem bez głowy (inc. Bóbr wzbiera…), a w innym wierszu także między całorocznymi bocianami // z plastiku oraz przerzedzonym śniegiem. // Spróchniałym świerkiem (Przedwiośnie). Wciąż zaskakują czytelnika oryginalne porównania; nagle tiry stojące na poboczu zmieniają się w konie ze spuszczonymi łbami (Wiersz dla zmotoryzowanych) albo, jak w utworze Lament, grób zestawiony zostaje z arką przymierza. I chociaż te niepasujące do siebie przedmioty uzgadniają między sobą pewną chwilową i ulotną nić porozumienia, szybko rozbiegają się w różne strony i może dlatego autor zamiast Jabłka umarłych (pierwotna nazwa tomiku) przemianował zbiorek na Potrawy pośmiertne? Może nie do końca wszystko zgadzało się w tych jego obserwacjach cykliczności i powtarzalności pojawiających się na świecie zjawisk i ludzi?
Zdawać by się mogło, że zamknięte koło, które potwierdzają następujące po sobie, te same i niezmienne pory roku (tom rozpoczyna się opisem zimowych krajobrazów, kończy – letnimi) niespodziewanie otwiera się, rozpada, przeżywa metamorfozę, zmieniając się w bryłę węgla. Rytuały, wciąż powtarzane zaklęcia na nic się nie zdadzą ― nikt bowiem nie jest w stanie pokonać strachu przed śmiercią, bo koniec jest do przełknięcia jak ołów // rtęć do wypicia (Potrawy pośmiertne). Jabłko to pokarm naturalny, nieprzetworzony, gotowy do spożycia, jest ono okrągłe i doskonałe w swojej formie. Myśląc o jabłku, wiemy, czego możemy się spodziewać, natomiast myśląc o abstrakcyjnej potrawie – niekoniecznie. Drugi tytuł Maliszewskiego jest bardziej nieokreślony, słowo „potrawa” może oznaczać bowiem nie tylko jabłko, ale również coś zatrutego. Jakby świat umarłych, świat „pośmiertny” był równie niespójny i rozkawałkowany, co świat żywych, w którym żyjemy w kawałkach wszystkiego, // w bryłach (Ludzie po drugiej stronie). Być może dlatego ostatecznie, uniwersalnym modelem, tłumaczącym zasadę działania świata, stała się w utworach Maliszewskiego złożona z miliarda małych sześcianów czarna bryła, a nie doskonała kula.
Karol Maliszewski, Potrawy pośmiertne
WBPiCAK w Poznaniu, 2010