Już od początku swojej działalności i wydania debiutanckiej płyty („I Could Live In Hope”) w 1994, zespół – stworzony przez małżeństwo Alana Sparhawka i Mimi Parker – postawił w swojej muzyce na powolne tempa i minimalizm aranżacji. Kojarzony był przez to z nurtem slow core i choć sami muzycy dość niechętnie przyjmowali te próby szufladkowania, to jednak muzyka Low zawsze dobrze wpisywała się w nurt mocno melancholijnych, alternatywnych brzmień.
Podobnie jest też na nowej płycie, dla nagrania której zespół wybrał wnętrze byłego kościoła.


„C’mon” to dziesięć utworów zawierających w sobie to, co w muzyce tria z Minnesoty zawsze było najlepsze. Balladowe, chwilami folkowe utwory przeplatają się z gęstym, rockowym brzmieniem i dusznym klimatem monotonnych rytmów perkusji. Pełno tu zarówno delikatnych zagrywek, jak i przybrudzonych przesterem gitar. Nie brak też pięknych melodii, jak chociażby w „Especially Me”, gdzie głos wokalistki i zarazem perkusistki Mimi Parker brzmi bardzo wzruszająco. Podobnie jak na wcześniejszych albumach, tu również znakiem rozpoznawczym są wokalizy Alana i Mimi.


Ta płyta to również dowód na to, że muzycy, konsekwentnie trzymając się obranej przez siebie drogi, potrafią się nadal świetnie rozwijać i nie tracą przy tym nic ze swojego czaru. Ciekawe, jak zespół zaprezentuje się na żywo podczas tegorocznego OFF Festivalu. Myślę, że po przesłuchaniu „C’mon” wiele osób nabierze jeszcze większego apetytu na ten koncert.


Low – C’mon
Sub Pop 2011