Książka Pouleta ma charakter deskryptywno-polemiczny. Socjolog stawia sobie zadanie wszechstronnego opisu zjawisk związanych z przemianą obiegu informacji, w którym decydującą rolę zaczynają dziś odgrywać nowe nośniki (przede wszystkim internet, ale autor zwraca również uwagę między innymi na darmowe gazety). Najbardziej widocznym symptomem tego zjawiska jest zamykanie kolejnych wydawnictw prasowych oraz przenoszenie ich do sieci. Niewątpliwym atutem książki Pouleta pozostaje to, że nie tylko ukazuje ona złożoność dokonujących się na naszych oczach przewartościowań, ale także stanowi pouczającą i fascynującą lekcję funkcjonowania mediów (przede wszystkim gazetowych). Znawca prasy tłumaczy mechanizmy działania instytucji medialnych; dzięki jego książce dowiadujemy się na przykład, w jaki sposób przemysł marketingowy związany jest z jakością dostarczanych przez media informacji.

Poulet wskazuje na zmierzch nie tylko pewnych instytucji, ale także związanych z nimi ideologii. Śmierć prasy oznacza zatem również koniec bohaterów-dziennikarzy śledczych (chyba najatrakcyjniejszą ich wizję przedstawia film Wszyscy ludzie prezydenta Alana Pakuli); podobny wymiar mają zmiany dokonujące się w branży reklamowej – powoli odchodzi w przeszłość  mitologiczne wyobrażenie pracowników agencji, wymyślających chwytliwe hasła w czasie burzy mózgów. Specjaliści od reklamy internetowej, zauważa Poulet, pracują w zupełnie inny sposób: Google zastępuje wymagające kreatywności zawody opracowywanymi przez programistów algorytmami, które namierzają klientów z niespotykaną do tej pory precyzją. Autor książki cytuje również wypowiedź jednego z redaktorów, wedle którego funkcje serwisów informacyjnych  znacznie wykraczają poza dostarczanie najnowszych wiadomości: konsumpcja newsów, owa lekko fetyszystyczna praktyka, będąca bardziej lub mniej rozrywkowo traktowanym doświadczeniem, która definiowała rozległy, wspólny i zbiorowy obszar, zaczyna po prostu znikać. Zmianie podlega także, zdaniem Pouleta, sposób pracy oraz rola dziennikarzy.
Przestają być dostarczycielami i objaśniaczami informacji, ich rola w internecie, jak przekonuje autor, ogranicza się jedynie do moderowania dialogu (rozpoznanie to – będę bronił pozycji, z jakiej się wypowiadam – zbytnio, moim zdaniem, upraszcza całe zagadnienie).

Clou książki Pouleta stanowi teza o rozpadzie wspólnej sceny publicznej, której kształtowanie było od przynajmniej dwóch stuleci najważniejszym zadaniem drukowanej prasy. Najzwięźlej formułuje tę kwestię jedna z cytowanych przez autora opinii: Od czasów rewolucji prasa stanowiła nieodzowne narzędzie demokracji, przyczyniając się, poprzez dostarczanie krytycznej informacji, do stworzenia atmosfery niezbędnej do prowadzenia debaty publicznej w taki sposób, żeby zainteresowali się i zaangażowali w nią obywatele. Dostarczanie rzetelnych i wielostronnie komentowanych informacji, umożliwienie wypowiadania się reprezentantom rozmaitych opinii, wreszcie kontrolowanie przedstawicieli władzy, realizowane przede wszystkim przez model dziennikarstwa śledczego – zadania mediów, które pozwalały tworzyć przestrzeń dla wymiany poglądów, aktualne jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku, obecnie, jak przekonuje Poulet, uległy rozmyciu i nie są już spełniane przez dziennikarzy. Przyczyn tego procesu socjolog upatruje w zdominowaniu dostarczania informacji przez telewizję: telewizja zachęcała do skrajnych uproszczeń dyskursu, który ze swej istoty powinien być przecież wyjątkowo złożony. Wypowiedzi ograniczały się do samego przesłania, wywód do wniosków, a cała retoryka do prostej formułki. Poulet nie pozostaje bezkrytyczny również wobec prasy. Wskazuje na niepokojący trend do odseparowania się tworzonej przez nią informacji od społeczeństwa. Coraz częściej, przekonuje autor, gazety lansują własne poglądy, głosy potencjalnych czytelników zastępując sondażowymi badaniami.

Jednak największe niebezpieczeństwo dziennikarz widzi w postępującej tendencji do upolitycznionej dywersyfikacji mediów, w efekcie której instytucje medialne zajmują jasno określone stanowiska, gromadząc wokół siebie już przekonanych do nich odbiorców. W takim układzie rola mediów w negocjowaniu poglądów okazuje się coraz bardziej problematyczna, nie organizują one bowiem dialogu, a jedynie konsolidują przedstawicieli tej samej opinii i pogłębiają różnice między grupami o opiniach odmiennych. Zdaniem Pouleta proces ten uległ znacznemu przyśpieszeniu wraz z przemieszczeniem obiegu informacji do internetu. W tym miejscu skupia się polemiczny potencjał książki.

W przeniesieniu debaty publicznej do sieci Poulet dostrzega dwojakie niebezpieczeństwo. Z jednej strony proponowana przez internet ideologia egalitaryzmu, zrównanie wagi opinii ekspertów i amatorów może prowadzić, zdaniem autora, do kakofonii głosów, wynikającej z braku hierarchii wydarzeń i poglądów (można tu dostrzec pewną niespójność w wywodzie Pouleta, który, sprowadzając rolę dziennikarzy internetowych do organizowania dyskusji, jednocześnie przekonuje, że debata w internecie jest tej organizacji pozbawiona). Z drugiej strony, takie zjawiska jak blogi czy portale społecznościowe, zrzeszające ludzi o podobnych poglądach, potęgują tendencję do radykalizacji i braku chęci do negocjowania stanowisk, jaką znawca prasy dostrzegał już  w innych mediach.

Jednak największy niepokój autora Śmierci gazet i przyszłości informacji budzi połączenie najbardziej utopijnych, wolnościowych, egalitarnych i ultrademokratycznych marzeń z przedsięwzięciami, które nade wszystko są niesamowitymi machinami do robienia pieniędzy. Poulet, jak się zdaje, dostrzega niebezpieczeństwo w komplementarności proponowanej przez internet wizji świata i zmian sposobu życia z określonymi, wartymi miliardy, interesami. Dla przykładu: czytanie on-line przebiega w zupełnie inny sposób niż lektura drukowanej książki. Czytanie od początku do końca zastępuje wybiórcza, fragmentaryczna lektura, przeskakiwanie od strony do strony. Nie ulega wątpliwości, że zmiany, jakie dokonały się w tym obszarze, pozostają przede wszystkim konsekwencjami wykorzystania odmiennych nośników. Ale przy okazji taki sposób czytania służy działającym w sieci reklamodawcom: nie mają oni żadnego interesu w tym, żeby zachęcać do długiej i starannej lektury, ponieważ im więcej uruchamiamy linków, im częściej przechodzimy z jednej strony na drugą, tym więcej informacji na nasz temat zgromadzą Google i powiązane z nim marki i tym więcej „ukierunkowanych” reklam do nas dotrze.

Oczywiście, większości zawartych w książce Pouleta spostrzeżeń można odmówić nowatorstwa. Razi też nieco apokaliptyczny ton, w jakim są wypowiadane.  Niemniej jednak autorowi udaje się zebrać je w spójną narrację, starannie udokumentowaną badaniami oraz opiniami znawców tematu, a do tego napisaną w atrakcyjnym i przystępnym języku. Książka dostarcza teoretycznego sformułowania zjawisk, jakie czytelnik napotyka w świecie codziennego doświadczenia, pozwalając się lepiej w nim orientować.


Bernard Poulet, Śmierć gazet i przyszłość informacji
przeł. Oskar Hedemann
Czarne, 2011