Matt Johnson
W Nie opuszczaj mnie wszystko zostaje nam opowiedziane przez Kathy (Carey Mulligan). To jej wspomnienia. Dziewczyna już wie, co się stało z nią, Ruth (Keira Knightley) i Tommym (Andrew Garfield), ze szkołą w Hailsham. Poszukuje tropów, momentu, w którym można jeszcze było zmienić przyszłość. Świadomość nie jest równoważna z wiedzą. Wiedza wynajduje szczegóły, by skleić z nich informację. Świadomość to kompletny obraz – plan daleki. Opowieść Kathy zaczyna się wraz z ciekawością poznawczą – w szkole z internatem, podczas zajęć w klasie i w trakcie zabaw na podwórzu. Po próbach chóru i ciszy, jaka panuje podczas apelu, da się poznać surowość miejsca, idealnego tła dla bildungsromanu. Obok rygoru jest i sfera plotek, gier oraz nadziei, ożywiających monotonną edukację. Uczniowie roznoszą legendy, przekazywane przez starsze roczniki. Nastrój Tajemniczego ogrodu Burnett przepełnia historie o ukrytym pokoju z rysunkami, dzieciach rozszarpywanych przez potwory w lesie i szansie na „odroczenie”. To infantylne (w švankmajerowskim sensie) wersje konspiracyjnych teorii, rozogniające wyobraźnię, wymierzone w system, który uczniom przydzielił już życiowe role. Ruth, Kate i Tommy’ego widzimy na trzech kolejnych etapach ich relacji i związków.
Film Romanka jest adaptację książki Ishiguro pod tym samym tytułem, książki, która jest jak Łowca Androidów opowiedziany z perspektywy Roya Batty’ego. Łączy odmienne tradycje – opowieści o dorastaniu, romansu, powieści fantastyczno-naukowej – plisując krawędzie każdej z nich w taki sposób, że Nie opuszczaj mnie staje się gatunkiem samo w sobie. Film Romanka wybiera wątek uczucia, co nie znaczy, że niezdarnie „rozpruwa” oryginalny materiał. Estetyka mono no aware, tłumaczona dosłownie jako „smutek rzeczy”, dobrze określa ton powieści brytyjskiego pisarza japońskiego pochodzenia. Donald Richie omawiał ją na przykładzie filmów Yasujiro Ozu, w których zamiast mimiki aktora budującej emocje wstawiony zostaje statyczny kadr. Widz kontempluje nie człowieka, a przedmiot – powierzchnię lustra, w której brak już odbicia, czy czajnik z gotującą się na herbatę wodą. W połączeniu z yūgen (którego tłumaczenie jako „radosnej akceptacji nieodzownego smutku życia” wydaje się tracić nieco ostrość rodzimego kontekstu), estetyka ta określa scenę stanowiącą esencję nie tylko tytułu, ale i treści książki. Scena ta nie pojawia się w filmie: Kathy tańczy do dźwięków melodii Never Let Me Go, tuląc w ramionach szmacianą lalkę. Nie zauważa pojawienia się przełożonej, nazywanej przez dzieci „Madame”. Ta, słysząc nucone przez Kathy słowa „baby, baby, never let me go”, wybucha gwałtownym płaczem. Smutek tkwi w oku patrzącego. Dziewczynka nie jest świadoma, czego dotyczą słowa piosenki ani tego, jaki obraz wytworzyły w myślach Madame. Jednak perspektywa czytelnika pozwala na uchwycenie i „związanie” obu nici, a zarazem odczucie smutku i piękna „szczęśliwych dni”, do których powraca we wspomnieniach Kathy.
Romanek dopiero w wywiadach dotyczących nowego filmu opowiada, jak wielki wpływ miała japońska estetyka na warstwę wizualną. Jednakże już we wcześniejszych jego filmach widza uderza łatwość, z jaką reżyser komponuje pełne alegorii kadry i jak pointuje nimi sceny. W Zdjęciu w godzinę, po scenie, w której Sy zostaje wyrzucony z pracy, z biura szefa niespodziewanie przenosimy się do sypialni. Widzimy Sy z głową opartą na poduszce, obok leży maskotka Hello Kitty. Zdruzgotany, wydaje się powracać do wyidealizowanego świata dzieciństwa. Kiedy kamera odjeżdża, sypialnia okazuje się jednak zaaranżowanym wnętrzem sklepowym, wypełnionym zestawem mebli. Nie opuszczaj mnie jest jeszcze bardziej powściągliwy, stąd wydaje się brytyjskim krewnym stylistyki Ozu czy Takeshiego Kitano, choć bez pastelowego miąższu Sonatiny i Hana-Bi tego drugiego.
Film Romanka, utrzymany jest w „niskim kluczu” i przy minimalnym wykorzystaniu czerni. Nie sposób odnaleźć w nim sceny pozbawionej zapowiedzi deszczu. Realizowany w Wielkiej Brytanii, poza rustykalnymi plenerami i „sielską pensją” Hailsham, ukazuje Anglię industrialną. Oglądamy „nagie” blokowisko, w którym zamieszkuje dorosła Kathy, zgeometryzowane szpitale, gdzie odwiedza dawców, i opuszczone kurorty letnie, wzniesione tu niejako w niemym hołdzie cieniom. Ten „krajobraz po Ballardzie” wskazuje jeszcze na jedno, a mianowicie na to, że fantastyczno-naukowe historie najlepiej opowiada się w „czasie przeszłym”. Mark Romanek dochowuje wierności książce Ishiguro i w warstwie wizualnej ukrywa fakt, że mamy przed oczyma alternatywną wersję teraźniejszości. Retrofuturyzm sprawdzał się u Tarkowskiego (Stalker), Szulkina (Wojna Światów: Następne stulecie) czy u Markera/Gilliama (La Jetee/12 małp), za każdym razem wydobywając na powierzchnię opowieści jej głęboko egzystencjalną filozofię.
Piękne jest to, co niedoskonałe – mówi koncepcja wabi-sabi. W myśl tej estetyki kultura Dalekiego Wschodu wyżej ceni przedmiot naznaczony drobnymi skazami niż jego idealnego „poprzednika”. Futuryzm w Nie opuszczaj mnie, ukryty w szczegółach, nadgryziony jest zębem czasu. O ile wabi tłumaczy się jako „surowe piękno”, o tyle sabi oznacza cechę przedmiotu, który zestarzał się w urodziwy sposób. Rdza go pokrywająca kojarzy się z bogactwem doświadczenia i wewnętrzną harmonią, ale i dysonansem, ponieważ osiągnięto ją na drodze samotności.
Na przejmujący smutkiem ton opowieści składa się też muzyka, która nawet sceny beztroski przepełnia goryczą. Podobnie jak rysunki – radość z ich tworzenia przyćmiewa widmo galerii. W jakąkolwiek aktywność uczniowie Hailsham się nie angażują, wszystko podlega „wycenie”, a zatem akceptacji bądź odrzuceniu. Coś podobnego przewija się w relacjach osób, które przetrwały obozy zagłady, do końca nie wiedząc, co w ich wyglądzie, zachowaniu czy spojrzeniu przekonało esesmana, by skierować ich do baraku, a nie krematorium. Okrucieństwem historii opowiedzianej przez Ishiguro jest to, że w świecie Nie opuszczaj mnie selekcja dokonuje się nie na etapie rampy, ale wagonów.
Dystans do rzeczy codziennego użytku „odbijał się” w wypełnionych sztućcami, kawałkami antyków i maszyn kałużach stalkerowskiej Zony. W „Nie opuszczaj mnie” jest on walutą świata bohaterów, taką jak kaseta z tytułową piosenką. „Przyszłość” tkwi w szczegółach, na przykład elektronicznych bransoletkach, które bohaterowie bezwiednie przesuwają przed czytnikiem, meldując się w dormitoriach. W szczegółach tkwi też największy wyraz filmu. Pojedynczy kadr z czerwoną piłką „zatopioną” w trawie, pod strugami deszczu czy sceneria z wyrzuconym na suchy ląd stateczkiem. Są one bardziej wymowne niż konwersacje Tommy’ego, Ruth i Kathy. Małe rzeczy powodują pęknięcie. Takich zarysowań poszukuje we wspomnieniach Kathy - artefaktów pod warstwą patyny, które „rozgałęziają” się we wspólną historię bohaterów.
Skupienie na detalach to substytut. Kompletny obraz okazuje się nazbyt bolesny do ogarnięcia. Pozostają oderwane od siebie drobiazgi, miejsca i wspomnienia, jak fotografie i notatki przypięte do ściany w pokoju Kathy. Takie, jak wizualne haiku, którym Mark Romanek zakończył swój film. Strzępki foliowych woreczków, zahaczone o drut ogrodzenia, wiatr nie jest łaskawy.
Nie opuszczaj mnie (Never Let Me Go)
reżyseria: Mark Romanek,
scenariusz: Alex Garland,
zdjęcia: Adam Kimmel,
muzyka: Rachel Portman,
grają: Keira Knightley, Carey Mulligan, Charlotte Rampling, Chidi Chickwe, David Sterne i inni,
kraje: USA, Wielka Brytania,
rok: 2010,
czas trwania: 104 min,
premiera: 11 marca 2011 (Polska), 15 września 2010 (USA),
Imperial - Cinepix
17.03.2011 15:18 | tk:
Panie Maćku, on też jest kobietą ;) a tekst zmienia perspektywę spojrzenia na film - dzięki