Cała fabuła zamknięta jest w jednym, zwartym tomie. Pierwsze skrzypce w „Księdze Wiatru” gra jeden z najsłynniejszych samurajów i mistrz miecza Yagyu Jubee, który staje się główną figurą w walce o japoński tron w okresie Edo, toczoną pomiędzy spragnionym władzy cesarzem, a sprawującym rządy szogunatem. Kiedy z siedziby rodu zostają skradzione „Tajne zapiski Yagyu”, Jubee jest gotów zrobić wszystko, by odzyskać zaginione dokumenty i zapobiec krwawej wojnie domowej. W komiksie nie braknie obowiązkowych elementów dla opowieści o feudalnej Japonii, czyli brawurowych pojedynków, dynamicznych pościgów i politycznych intryg. I o ile fabuła momentami jest nieco toporna, a rozgrywki o władzę nie grzeszą misternością, o tyle ciekawym zabiegiem jest włożenie tej opowieści w usta polityków, odpowiedzialnych za modernizację i westernizację Japonii.
Tym samym te pojedynki i pościgi, zamknięte w takiej narracyjnej klamrze, zostają wpisane w perspektywę rozważań o losie Kraju Kwitnącej Wiśni u schyłku XIX wieku.

Odpowiedzialny za oprawę wizualną Jiro Taniguchi to marka znana i ceniona przez polskiego czytelnika. Artysta pokazał się z najlepszej strony na kartach świetnego „Wędrowca z Tundry” czy „Ikara”, a po lekturze „Księgi Wiatru” upewnia mnie w przekonaniu, że to jeden z najsprawniejszych mangaków, obecnych na polskim rynku. Nie spodziewajcie się po Taniguchim wielkich oczu i zdeformowanych sylwetek zwyczajowo przypisywanych mangom, wręcz przeciwnie – rysownik dysponuje znakomitą, realistyczną kreską. Doskonale czuje rytm opowieści, dynamicznie komponuje kadry, z pieczołowitością oddając każde źdźbło trawy i szczegóły samurajskiego kimona. Rysunki w „Księdze Wiatru” zasługują na najwyższe uznanie.

Pozytywny odbiór całości psuje przekład komiksu. Tekst nasycony jest fachową terminologią, podczas czytania musimy przedzierać się przez gąszcz specjalistycznych określeń, które bez szkody dla samego dzieła można by uprościć i przetłumaczyć, a erudycja tłumacza wcale nie ucierpiałyby kosztem komunikatywności. W „Księdze Wiatru” występują również w małej ilości literówki i błędy językowe.

Warto postawić „Księgę Wiatru” za wzór polskim komiksiarzom, którzy próbują mierzyć się z rodzimą tematyką historyczną w swoich pracach. To dosyć karkołomne porównanie okolicznościowych, robionych na polityczne zamówienie komiksowych laurek z samurajskim komiksem ze Wschodu ma wbrew pozorom wiele sensu. Dzieło Furuyamy i Taniguchiego to świetnie napisania opowieść, którą czyta się z przyjemnością, pełnymi garściami czerpiąca z historii, tradycji i kultury swojego ojczystego kraju, nie kalecząc przy tym prawideł komiksowego rzemiosła. Przy okazji nie jest pozbawiona bardzo subtelnej historiozoficznej refleksji nad losem Japonii, nieco trudnej do odczytania dla przeciętnego gaijina. Taki komiks nie znajduje swojego polskiego odpowiednika.

Księga Wiatru

Kan Furuyama, Jiro Taniguchi

Tłum.: Radosław Bolałek

"Hanami":http://www.wydawnictwo.hanami.pl/

03/2009