Film jest adaptacją powieści Daniela Woodrella – pod tym samym tytułem – z nurtu southern gothic. Jest to specyficzny rodzaj powieści gotyckiej, bardzo charakterystyczny dla literatury amerykańskiej i chętnie przenoszony na ekran przez reżyserów, właściwie od początku istnienia kina, dlatego określenie to płynnie weszło do terminologii filmowej. Od około dekady southern gothic zyskuje na popularności i konsekwentnie tworzy własną estetykę (surowe zdjęcia, zimne barwy, eksponowanie charakterystycznej roślinności itp.), której kwintesencją jest właśnie Winter’s Bone.
W przeciwieństwie do obrazów typu Hej, skarbie, Winter’s Bone nie stara się wymusić współczucia dla Ree i jej rodziny. W Górach Ozark nie ma miejsca na sentymenty, a walka o przeżycie wypełnia bohaterom czas do tego stopnia, że nie mają go już na zastanawianie się nad swoim losem. To nie przedstawiciele uprzywilejowanej klasy średniej całymi dniami rozmyślający nad sensem życia. To ludzie, którzy strzelają do butelek nie dla zabawy, lecz po to, by zdobyć umiejętności pozwalające przeżyć.
Niedomyci Południowcy o surowych twarzach błąkają się po lasach i wzgórzach, szukając ucieczki od szarej rzeczywistości (podkreślonej przez utrzymanie filmu w tonacji zimnych i wyblakłych barw). Niektórzy z nich znajdują ukojenie w narkotykach, inni w alkoholu, wszyscy jednak są bardzo samotni i niezdolni do komunikowania się z drugim człowiekiem na zasadach równorzędnego partnerstwa. Ascetyczne zdjęcia Michaela McDonough kreują świat wyizolowanych jednostek otoczonych i przytłoczonych przez krajobraz determinujący ich życie. Tutaj bycie „twardym” nie jest kwestią wyboru, ale koniecznością, bo kto raz ulegnie, ten zawsze będzie już miał status popychadła.
Jedną z największych zalet filmu jest doskonałe aktorstwo, zwłaszcza Jennifer Lawrence, Johna Hawkesa i Dali Dickey. To ich twarze opowiadają całą historię. Oszczędne operowanie emocjami i zrozumienie dla motywacji postaci sprawiły, że obsada Winter’s Bone wypada bardziej niż przekonująco. Sama postać Ree wydaje się podwójnie okaleczona. Musi nie tylko wejść do męskiego świata, który jest wyraźnie oddzielony od kobiecego (jedna z bohaterek pyta ją, czy nie ma mężczyzny, który rozwiązałby ten problem), ale także zmierzyć się z rzeczywistością wykreowaną przez dorosłych, spłacić długi, których nie rozumie, i prosić o pomoc ludzi będących ucieleśnieniem jej koszmarów. Jest całkowitym zaprzeczeniem infantylnego wizerunku nastolatki pochłoniętej jedynie swoim iPhonem i randkami. Jej nieugięta postawa przywraca wiarę w postacie z krwi i kości.
Film Debry Granik jest przede wszystkim manifestem odrębności Południa Stanów Zjednoczonych. Nie ma w nim miejsca na cukierkowe happy endy ani nachalne ocenianie bohaterów. Tutaj w najbliższym czasie nic się nie zmieni. Ludzie pozostaną brutalni i surowi, a przyroda będzie dawać pożywienie, ale też osaczać i tłamsić. Dlatego bohaterowie nie proszą o litość, współczucie. Nie zgadzają się na status obywateli drugiej kategorii. Chcą, żeby ich zrozumieć bez wartościowania. Przerażająca scena odcinania rąk piłą łańcuchową nie ma na celu wzbudzania lęku, ale za sprawą niepokojącej pracy kamery ma nieść ładunek emocjonalny obrazujący traumę Ree i zarazem całego Południa. Dopiero uświadamiając sobie kontekst kulturowy Winter’s Bone, możemy zrozumieć, że romantyzowanie szlachetnych czynów nijak ma się do sytuacji, w której priorytetem jest zachowanie człowieczeństwa, a na resztę zazwyczaj nie starcza już siły.
Do szpiku kości (Winter's Bone)
reżyseria: Debra Granik,
scenariusz: Anne Rosellini,
zdjęcia: Michael McDonough,
grają: Jennifer Lawrence, John Hawkes, Lauren Sweetser i inni
kraj: USA,
rok: 2010,
czas trwania: 100 min,
premiera: 25 lutego 2011 (Polska),
Vivarto