W tych lapidarnych notatkach, wśród których znajdziemy osobiste formy, przypominające zapis dziennikowy, oraz bardziej zdystansowane mikroopowiadania z narratorem trzecioosobowym, utrwalone zostały chwile minione, które w życiu narratorki nierozerwalnie wiążą się z teraźniejszością. Anna Frajlich usiłuje zbudować literacki odpowiednik domu, umeblować go rzeczami, które kiedyś znała. Nie chodzi tu tylko o tęsknotę emigrantki za przeszłością w kraju lat dziecinnych, lecz raczej o stracony czas w ogóle. Całość jest wyrafinowana, subtelna, przepełniona osobistym doświadczeniem. W większości opowiadań czytelnik na próżno stara się powstrzymać przed utożsamianiem autorki z narratorką. Czujemy się, jakbyśmy czytali poetycki dziennik, zapis zwykłej codzienności, która układa się w niezwykły świat wewnętrzny Anny Frajlich.
Fragmentaryczna konstrukcja tego zbioru/tomiku zdaje się przypominać strukturę pamięci, w której istnieją szczątki wspomnień, zawsze niedokładne i pełne luk. Fragmentaryczność jest też swego rodzaju wyrazem szacunku dla przeszłości, której autorka nie chce wyrwać przez zapis, całkowitą rekonstrukcję z naturalnej niszy, lecz pozwala jej trwać w swoim czasie, a sama spogląda jedynie przez dziurkę od klucza na wybrane sceny.
Osią tych „powrotów” stają się przedmioty codziennego użytku. Ich obecność świadczy o ciągłości czasu. Żeby dostrzec zmiany, które w nas zachodzą, musimy przejrzeć się w czymś niezmiennym – jak zegarek, tykwa, wycieraczka czy pierścionek. Bohaterka opowiadania Paski, oglądając nowe mieszkanie swoich znajomych, rozpoznawała stare przedmioty, zastanawiała się, skąd pochodzą nowe. Dzięki temu mogła stwierdzić, że mężczyźni, z którymi rozmawia, to w dalszym ciągi ci dawni, choć odmienieni przez czas koledzy. Podobnie radzi sobie narratorka w innych mikroopowiadaniach i „kartkach z dziennika”: w większości przypadków to właśnie rzeczy są kluczami do przeszłości. W jednym z tekstów zegarek podarowany wnuczkowi prowadzi do osobistych doświadczeń autorki, która zaczyna opisywać historię swojego pierwszego czasomierza i ogromną zmianę, jaką w jej życiu odegrał ten prezent. Pozbawieni przedmiotów symbolicznych, mamy problem z zamieszkaniem w świecie. Utrata tytułowej wycieraczki z innego opowiadania sprawia, że bohaterka, Joanna, czuje się nieswojo, zostaje wyrzucona ze swojego świata, który zbudowała, kładąc ją przed drzwiami. Jak widać, Anna Frajlich podkreśla rolę przedmiotów także przez tytuły poszczególnych części składających się na tomik Laboratorium.
Również abstrakcyjne terminy muszą nabrać realnego kształtu, by można je było w pełni zrozumieć, przeżyć i wbudować w siebie. Śmierć dawnego kolegi sprawia, że słowa „nigdy” i „zawsze” nabierają fizycznej formy. Teraźniejszość jest u Frajlich stale sprzęgnięta z przeszłością: wydaje się, że czas nie jest tu ostro rozdzielony na przedtem i teraz, lecz raczej stanowi wieczne teraz, w którym, dzięki zapisowi, reaktualizuje się przeszłość. Narratorka powraca więc do chwili, w której po raz pierwszy rozstawała się „na zawsze”.
Opowiadania zdają się oscylować pomiędzy stratą i odzyskiwaniem. Można dojść do wniosku, że dopiero ponowne spotkanie z przeszłością odsłania prawdziwą wartość doświadczeń. Dopiero kiedy coś zniknie na zawsze, za nieprzekraczalną granicą, staje się częścią narratorki. Czeka więc ona na powtórne nadejście przeszłości:
Czekam na coś, co może jeszcze przyjść. Na coś, co tyle razy już utraciłam i odzyskałam.
Na coś, o czym nic nie wiem, co może nigdy się nie zjawi. Czekam.
Tytuł jednego z opowiadań, Dorosnać do dzieciństwa, ujawnia cel całego tomiku. Narratorka twierdzi, że przy wnuczku dojrzewa powtórnie do tego schulzowskiego stanu. Rekonstruuje więc Księgę na bazie okruchów przeszłości obecnych w teraźniejszości. Tomik jest czymś na kształt laboratorium, w którym wspomnienia można poddać badaniu, ponownemu przeżyciu, ale już z perspektywy „dorosłego dzieciństwa”. Jest też domem zbudowanym ze słów i wspomnień, podpartym fundamentami z realnych przedmiotów, do którego czas nie ma wstępu i którego zniszczyć nie można. Bohaterka opowiadania Wycieraczka przywołuje znamienną historię z pewnego filmu:
Młodzi, bezdomni małżonkowie budowali sobie dom, ale ile razy zaczęli budować, przychodziła policja i niszczyła zaczętą robotę. I wtedy zdecydowali postawić dom w nocy. Joanna pamięta, że nie był to dom, tylko zwyczajna buda z desek, ale o świcie z komina wysunęła się pierwsza smużka dymu i nieśmiało ruszyła w niebo. Tego domu nie wolno było już rozebrać.
Anna Frajlich, Laboratorium
Wyd. Forma, 2010