Pierwsze nagrane przez Boltanskiego serce było jego własnym. Dźwięk wykorzystał w instalacji w Maison Rouge, w której przy pomocy prostego systemu elektronicznego podłączył dźwięk do żarówki. Żarówka pulsowała w rytmie bijącego serca. Mówił później: „jest to coś w rodzaju autoportretu, obrazu czy fotografii i każdy mógłby w domu zamiast albumu ze zdjęciami mieć również CD z nagraniami bicia serca swojej rodziny i najbliższych, aby od czasu do czasu móc sobie tego posłuchać”. Od pięciu lat nagrywa serca w różnych miejscach świata, w galeriach Londynu, Paryża, Mediolanu i Sztokholmu. W ten sposób zgromadził już blisko 30 tysięcy nagrań. Według wizji artysty projekt ma rozrastać się w nieskończoność, jeśli tylko znajdzie się ktoś, kto chciałby go kontynuować, gdy jego serce zamilknie.
Archiwum nie jest ekspozycją. Zawiedzie się ten, kto przyjdzie do CSW z zamiarem oglądania czy odsłuchiwania prac artysty. W sali stoi zaprojektowana przez Boltanskiego czarna kabina, w której przez 13 minut nagrywa się bicie swojego serca. Nagrane dźwięki są przechowywane w trzech kopiach. Jedna z nich trafi do osoby biorącej udział w projekcie, druga zostanie w archiwum Zamku Ujazdowskiego. Trzecia zaś będzie umieszczona we właściwym archiwum artysty, na bezludnej wyspie Teshima na Morzu Japońskim, gdzie Boltanski tworzy niezwykłą bibliotekę nagrań.
Christian Boltanski
Wyspa Teshima (Japonia), miejsce przechowywania Archiwum Serc, 2010
Fot. Dzięki uprzejmości Artysty oraz Galerii Kewenig
Jest w tym projekcie coś romantycznego. Opowieść o nim zaczyna się jak bajka: na wyspie o nazwie Hishima żyje pewien kolekcjoner, który podarował artystom – w tym Boltanskiemu – wiele małych wysp, aby umieścili na nich swoje prace. Aby dotrzeć na Teshimę, trzeba najpierw polecieć do Japonii, potem z Tokio jedzie się na południe, do Osaki. Tam łapie się prom na główną wyspę, a potem jeszcze jeden statek, który dopływa na tę właściwą. Jeśli ktoś chciałby przebyć tę trasę, odbywałby niezwykłą pielgrzymkę do przeszłości, pokonywałby fizycznie drogę, którą zwykle przemierza się mentalnie w procesach odtwarzania i przypominania.
Ocalanie od zapomnienia, gromadzenie przedmiotów, tworzenie instalacji oscylujących wokół problemu śmierci i przemijania to strategie stosowane przez Boltanskiego od początku lat sześćdziesiątych. Jednak w Archiwum serc Boltanski po raz pierwszy ocala nie to, co „po życiu”, ale to, co „wtedy, gdy życie”. Archiwum stanowi część tego, co artysta określa mianem „małej pamięci”, stanowiącej opozycję wobec „pamięci przez duże P, którą przechowujemy w książkach o historii”. Mała pamięć to pamięć ludzkich gestów, nawyków, osobistych przedmiotów, które stanowią o naszej niepowtarzalności. Artysta, jak sam przyznaje, zawsze starał się budować pomniki. Pomniki nie ludzkości, lecz jednostek. Ludzi o zwykłych nazwiskach, średnich twarzach, średnich zarobkach i średnich osiągnięciach, którzy według powszechnych kategorii nigdy nie zasłużyliby na pomnik. Boltanski pamięć o nich chroni przed zredukowaniem do anonimowej statystyki.
Twórczość Boltanskiego stopniowo ulega redukcji Najpierw były zdjęcia i przedmioty. Potem w Les Archives du Coeur w Maison Rouge – tylko czarne ramy, idealnie gładkie tafle, w których odbijały się twarze zwiedzających: ludzie sami przynosili ze sobą swoje portrety. Teraz nie ma już obrazu, jest tylko bicie serca. W tym serca artysty, które bije coraz słabiej. Ma nadzieję, że projekt pozwoli bić temu sercu wiecznie w archiwum na japońskiej wyspie.
Według Boltanskiego istniejemy tak długo, jak długo ktoś o nas pamięta, jak długo o nas mówi, jak długo przechowuje nasze przedmioty. Najdłużej robią to ci, którzy nas kochają.
Archiwum serc
Wystawa czynna do 20 marca 2011r.
Kurator: Milada Śliźińska
CSW ZAMEK UJAZDOWSKI
Cytaty pochodzą z wywiadu Heinza Petera Schwerfela, przeprowadzonego na wystawie Les Archives du Coeur w Maison Rouge, Paryż, 20 września 2008 r.