Ta wręcz kolosalna publikacja przypomina archiwum, wyselekcjonowany zbiór, po którym można poruszać się na wiele sposobów. Skakać pomiędzy nazwiskami, gatunkami, wertować strony w celu znalezienia książek, które miało się kiedyś na półce, ale zawieruszyły się gdzieś z biegiem lat. Może być zbiorem tomów, do którego pożółkłych stron wracało się z sentymentem po latach, znajdując pomiędzy naderwanymi kartkami zasuszone liście czy schowane nie wiadomo z jakiego powodu bilety. Mówi się „nie oceniaj książki po okładce”, jednak to ona pozwala na bliższy kontakt. Na niewielkiej powierzchni, za pomocą zbioru kresek, wygiętych linii, fotografii, grafiki, liter, zaklęta zostaje możliwość wyboru otwarcia lub odłożenia książki na półkę. Okładka może wabić, przypominać, wywoływać potrzebę powrotu. Źle zaprojektowana może z dużą skutecznością odstraszyć czytelnika. To ona w dużej mierze staje się obrazem swoich czasów, odbiciem gustów i aktualnych trendów w projektowaniu.

We wstępie do książki Jakub Banasiak podkreśla:
Stworzenie obiektywnej prezentacji polskiego projektowania książkowego ubiegłego stulecia przypuszczalnie nie jest w ogóle możliwe. Nie tylko dlatego, że w tak ogromnym przedziale czasowym wydano setki tysięcy książek z okładkami zaprojektowanymi przez tysiące artystów. Chodzi raczej o to, że każdy wybór z takiej masy publikacji z natury rzeczy musi pozostać fragmentaryczny. Również Aleksandra i Daniel Mizielińscy nie dyktują kanonu. Tysiąc wyselekcjonowanych przez nich okładek to wybór subiektywny, a taki zawsze żywi się emocjami, wspomnieniami i ulotnymi impulsami. Wspomnienia wywołane przez zebrane w tomie okładki sprawiają, że opasły tom staje się przedziwnie bliski, przywołuje moment pierwszej kupionej za zaoszczędzone pieniądze książki, przypomina zapach niewielkiej biblioteki, gdzie czytało się w dzieciństwie baśnie, gdzie pomiędzy półkami przypadkiem natrafiało się na książki na całe życie. Wiele zebranych okładek budzi sentymenty, wywołuje zepchnięte wspomnienia, budzi potrzebę powrotu do książek dawno już przeczytanych. Można powiedzieć, że każda strona odsyła z jednej historii do drugiej, z prywatnych mitologii do historii XX wieku w Polsce. I to jest drugi sposób, w jaki można „czytać”
Tysiąc polskich okładek, wertować strony w celu odnoszenia ich do wydarzeń, które stoją za datami.

Wiele z prezentowanych okładek należy obecnie do klasyki polskiego projektowania, a ich autorzy uznawani są za jednych z najlepszych projektantów. Wśród nich można znaleźć takie nazwiska jak: Jan Młodożeniec, Henryk Tomaszewski, Maria Mackiewicz, Anna Deszkiewicz, Mieczysław Majewski czy Wojciech i Emilia Freudenreichowie. To oni przez wiele lat uczyli czytelników jak wygląda książka. Ich ilustracje sprawiały, że sięgano po tę , a nie inną książkę, nieważne czy w roku 1939 czy w 1950...Swoimi wizjami uczyli estetyki, wrażliwości na prostą linię, wywoływali chęć obycia wyprawy w głąb amazońskiej dżungli.
Książka
Tysiąc polskich okładek wpisuje się w toczącą się od niedawna w Polsce dyskusję na temat projektowania książek. Coraz częściej pojawiają się głosy sprzeciwu wobec okładek opierających się na prostych graficznych schematach. Pojawiają się młode wydawnictwa, takie jak
Karakter,
Morava Books czy
40 000 Malarzy, które tworzą książki oparte na niebanalnych rozwiązaniach. Również starsze wydawnictwa –
Znak,
W.A.B. stawiają na coraz bardziej przemyślane i cieszące oko okładki. Dodatkowo
Tysiąc polskich okładek wydaje się być pozycją wręcz obowiązkową dla artystów związanych z grafiką. Ta kilogramowa książka ma potencjał, by stać się niewyczerpanym źródłem inspiracji i jednocześnie ważnym zapisem minionej epoki.
Tysiąc polskich okładekFormat: 11,7 x 16,5 cm
Ilustracje: 1000 (kolor)
Okładka: miękka
ISBN 978-83-928864-2-6
40000 Malarzy, Warszawa 2010
WSTĘP DO KSIĄŻKI1000 OKŁADEK40000 MALARZYHIPOPOTAM STUDIO
13.02.2011 13:20 | mk:
Na pewno artPapier i polecam katalog wydany przez BWA Katowice do cyklu wystaw "Replikantki".