Bliźnięta Jeanne i Simon, po śmierci matki, „wiecznie nieobecnej”, stają się od niej jeszcze bardziej zależni niż za jej życia. A wszystko to za sprawą nietypowego testamentu, którego lektura przynosi szokujące wieści. Gdzieś po drugiej stronie globu wciąż żyje ich ojciec, jak i brat, o istnieniu których wcześniej nie wiedzieli. Przed nimi podwójne zadanie: „groźna” zabawa w prywatnych detektywów i prywatnych listonoszy własnej matki. To, co jest oburzające dla racjonalisty Simona, wcale nie dziwi Jeanne. Dziewczyna podejmuje wyzwanie odkrycia niewygodnej i – jak się okaże – bardzo bolesnej przeszłości.

Narracja filmu przybiera kształt rozbitego lustra – łatwo poskładać jego odłamki, by zobaczyć pełne odbicie, ale jest to proces mozolny, podczas którego wcale nie trudno o zadraśnięcie. Na technikę zwierciadlanych obrazów naprowadza sam reżyser: już w postaciach bliźniaków, jak i w nieco bardziej wyszukanym sposobie opowieści. Widz równolegle śledzi poszukiwania Jeanne, jak i retrospektywnie wchodzi w losy jej matki – Nawal Marwan, co raz bardziej zadziwiające i pogmatwane, aż do granic niewiary w ich realność. Z kanadyjskiej uczelni wchodzi prosto w zapiaszczone rejony bliskowschodnie. Może jest to Liban (jak wskazuje większość recenzentów) a może nie. Przestrzenna niewiadoma uniwersalizuje tę historię, ale i zawstydza odbiorcę jego stopniową utratą orientacji im dalej od „cywilizowanego Zachodu”. Stąd też wyraźny podział filmu na kolejne etapy (tak jak w dochodzeniu), sygnowane krwistoczerwonymi napisami, tak jak i cała mapa pogrążonego w wojnie domowej „kraju bez nazwy”.


Młodość Nawal (wyrazista w tej roli Lubna Azabal) przypada na okrutne czasy religijnych zamieszek, w których trudność sprawia odróżnienie stron konfliktu, a symbole religijne stają się kartą przetargową. Wystarczy owinąć głowę chustą, by wejść bez uszczerbku do rozklekotanego busa pełnego muzułmanów albo zawiesić krzyżyk na szyi, gdy dojdzie do spotkania z chrześcijańskimi fanatykami (a raczej ich bronią oklejoną wizerunkami matek boskich). Niestety, odłamów w rozjątrzonym wnętrzu każdej z tych grup jest zbyt dużo, by tak naprawdę dojść własnego miejsca. Chyba że w tym, co radykalne. Płynne interesy ogółu rozpuszczają się w żywiole indywidualnych potrzeb. Nie dziwi zatem determinacja Narwal, która w zaślepieniu chęcią zemsty, krwawego odwetu za domniemaną śmierć synka, przyłącza się do bojówki terrorystycznej. Przyjdzie jej za to zapłacić wysoką cenę. 15 lat gwałtów i upokorzeń w ciasnej celi Kfar Ryat, które wydadzą swoje owoce.



W przypadku takich decyzji zawodzi jakakolwiek logika, zaś przy próbie ich rekonstrukcji - logika w ogóle nie znajduje zastosowania. Nieustannie przekonuje się o tym Jeanne, która szybko porzuca chłody styl myślenia asystentki profesora matematyki i zdaje się na instynkt. Przejmująca jest scena wspólnego picia herbaty z innymi kobietami w rodzinnej wiosce matki. Nawet po 35 latach pamięć o zdradzie religijnej przynależności jest wciąż żywotna, a piętno hańby ciążące nad rodziną Marwan nadal aktualne. Tutaj nikt o niczym nie zapomina – w przeciwieństwie do krótkotrwałej pamięci „Zachodu”. Nie to jednak burzy spokój rodzeństwa, poszukującego swej przeszłości i swojego brata.

Jego historia zaczęła się podobnie do historii innych, oddanych do sierocińca chłopców, a skończyła niezwykle tragicznie. Po raz kolejny wkraczamy w fabularne ekstremum. Być może to jego wzrok przyciągał najmocniej w otwierającej film sekwencji, którego nie sposób pominąć tak samo, jak i spojrzenia afgańskiej dziewczynki na jednej z okładek National Geographic, której losy ożyły w mediach po 15 latach. Oto na oczach widza dokonuje się rytuał przemiany dzieci w mężczyzn przez jeden gest zgolenia głowy. Bezwzględny mechanizm wojny wybiera za nich to, kim będą. Wszyscy stają się równi w żołnierskim fachu, pytanie tylko – po której stronie barykady. To pytanie pada także w tle muzycznym, w hipnotyzującym głosie Thoma Yorke’a i songu Radiohead You and whose army?.  

Pogorzelisko to opowieść, która wystawia na próbę nasze zaufanie do prawdy, do samej możliwości jej posiadania czy odkrycia. Nad wyraz adekwatnie brzmi tytuł filmu innego kanadyjskiego twórcy: Where the truth lies, będący tezą i pytaniem jednocześnie. I nie ważne, czy odczytamy dzieło Villeneuve’a jako zadziwiającą historię rodziną czy okrutną  wersję mitu o Edypie. Mimo szybkiego domknięcia wszystkich wątków, nierozstrzygnięte wciąż pozostanie pytanie: gdzie leży prawda.  



Pogorzelisko (Incendies)
Scenariusz i reżyseria: Denis Villeneuve
Scenariusz oparty na sztuce Wajdi Mouawada
grają: Lubna Azabal, Mélissa Désormeaux-Poulin, Maxim Gaudette, Rémy Girard i inni
zdjęcia: Andre Turpin,
muzyka: Gregoire Hetzel   
kraje: Francja, Kanada,
rok: 2010,
czas trwania: 130 min,
premiera: 28 stycznia 2011(Polska), 4 września 2010 (Świat),
Hagi


MICHAŁ OLESZCZYK O POGORZELISKU


Za seans dziękujemy
Kinu Pod Baranami