Mozaika, na którą składają się portrety wszystkich bohaterów i spectrum podejmowanych kwestii przywodzi na myśl filmy Alejandro Gonzáleza Iñárritu (na dodatek główną rolę męską gra tu Gael Garcia Bernal). Moodysson unika jedynie demiurgicznej arbitralności Iñárritu (wyboru postaci, które śledzi, by w finale zaskoczyć nas efektowną złożonością powiązań między nimi). Ale i to nie do końca. Potęgując wątek rozłąki między rodzicami i dziećmi, aż zbyt wyraźnie daje nam do zrozumienia o czym chce powiedzieć. Jednak nie to jest największym minusem
Mamuta. Film jest przede wszystkim niezwykle powierzchowny i schematyczny w konstrukcji postaci i świata przedstawionego, nastawiony na poruszenie widzów, kosztem autentyczności. Problemy emocjonalne, życiowe zagubienie muszą być udziałem ludzi wysoko sytuowanych finansowo; ci pracujący u nich cierpią z powodu rozłąki z bliskimi, itp.
Nawet chcące być wielkim symbolem pióro z kością mamuta nie niesie ze sobą niczego znaczącego.
Bo niby czym ma być? Oznaką braku szacunku dla przeszłości, bezlitosnego i bezsensownego wykorzystywania matki natury? Antycypacją losu człowieka, który dąży ku samozagładzie? Powraca w
Mamucie obraz naszej planety (mapa na ścianie córki głównych bohaterów, planetarium), jakby jeszcze dobitniej podkreślając megalomańskie aspiracje filmu. Niestety – całego globu i wszystkich ludzi nie da się objąć w filmie, choćby jak wiele kwestii nie poruszał i jak długi by nie był. Pycha jest zgubna.
Cyniczna konstatacja kończy ten sztuczny i nieprzekonujący film: „Musimy zatrudnić nową nianię” – mówi Ellen (Michelle Williams), po wyjeździe poprzedniej do chorego synka. Powrót do
status quo dokonany, próby nawiązania kontaktu z opiekunką (żona) i egzotyczną cywilizacją (mąż) kończą się niepowodzeniem. Jakby w ogóle nie miały miejsca przełomy emocjonalne, które (poniekąd) przeżyli bohaterowie. Tyle. Niech Moodysson lepiej wróci do filmów bardziej kameralnych i intymnych.
Mamut (
Mammoth)
reżyseria: Lukas Moodysson,
scenariusz: Lukas Moodysson,
zdjęcia: Marcel Zyskind,
grają: Michelle Williams, Gael Garcia Bernal, Marife Necesito, Sophie Nyweide i inni
kraje: Dania, Szwecja, Niemcy,
rok: 2009,
czas trwania: 125 min
premiera: 14 stycznia 2011 (Polska), 19 stycznia 2009 (Świat),
Kino Świat
Iwo Sulka – filmoznawca, rocznik ’85. Interesuje się kinem amerykańskim i europejskim. Filmowe gusta lekko konserwatywne, acz otwarte na nowe propozycje. Opublikował artykuł na temat Darrena Aronofsky’ego w trzecim tomie Mistrzów kina amerykańskiego, a także recenzje i inne teksty na łamach e-splotu oraz na blogu
„Salaam Cinema!”Tekst pochodzi z
blogu Autora.
MAMUT WEDŁUG ANNY BIELAK
23.01.2011 01:41 | pś:
wniosek jeden jest - łatwo można dzięki gotowym wzornikom - stwierdzić - że się jednak ogarnia świat, ewentualnie westchnąć - jakie to straszne - jak komuś w Tajlandii turysta zgwałci dziecko - a potem jak gdyby zupełnie nigdy nic - zmienić nianię. ale owszem, gdyby nie pointa film by dla mnie leżał zupełnie, jako irytująca popłuczyna.