Najczęściej kiedy myślimy "kino", widzimy obrazki związane z piątkowym czy sobotnim wieczorem. Znajomi, spotkanie, czasami popcorn, ciemna sala, wygodny fotel i mniej lub bardziej zajmująca opowieść, przedstawiona za pomocą świetlnych obrazów. Później wychodzimy z sali i dzielimy się wrażeniami, uwagami pozytywnymi i tymi nieco mniej. Bywa też, że widzowie opuszczają salę w skupieniu, milczący, jeszcze przez kilka chwil przeżywający historię celuloidowych bohaterów. Być może tak właśnie będzie po projekcjach nowego filmu Filipa Rudnickiego pod roboczym tytułem „Nędza”.