Rzym – taki piękny (majowy) dzień. Ironiczny tytuł powieści wprowadza czytelnika w gęstą atmosferę, w której wszystko zdaje się jedynie piękną fasadą kryjącą rozczarowanie, samotność i gorycz zmarnowanego życia. Losy bohaterów powieści są pod pewnym względem podobne do rzymskich uliczek, na których toczy się jej akcja – niby uroczych, ale wraz ze zmrokiem przeistaczających się w niebezpieczne okolice. Wyraźnie zarysowana rama czasowa fabuły sprawia, że wątki powieści nieuchronnie przeplatają się, a problemy wykluwają wraz ze wschodem słońca, towarzyszą bohaterom w trakcie rutynowych czynności i powoli dojrzewają, by w godzinach wieczornych osiągnąć swoje apogeum.

Taka konstrukcja zazwyczaj służy dynamizacji fabuły. Jest jak klasyczny countdown: z każdą godziną napięcie powinno wzrastać, a czytelnik z coraz większym niepokojem oczekiwać kulminacji. Niestety, w przypadku Takiego pięknego dnia napięcie opada z godziny na godzinę. Czas spędzony na lekturze książki przypomina jeden z tych długich, meczących, upalnych dni, w trakcie których myślimy tylko o tym, aby w końcu położyć się spać.

Rozczarowują głównie bohaterowie i ich problemy – szablonowe i przewidywalne. Jest więc bogaty prawicowy polityk, który z niepokojem oczekuje na reelekcję do parlamentu.
Jego młoda i piękna żona, która po kilku latach małżeństwa odkrywa, że luksus i stabilność nie są wartościami, które pozwolą jej poczuć się szczęśliwą. Zero – syn parlamentarzysty, zagorzały anarchista, któremu podpalenie kapitalistycznego symbolu konsumpcji – McDonalda – nie koliduje z pobieraniem od ojca czeków na zawrotne sumy. Nauczyciel – gej, który od kilku lat żyje w ukrytym związku ze swoim partnerem – ojcem rodziny. Wreszcie Valentina i Antonio – rozbite małżeństwo z dwójką dorastających dzieci. Klasyczny przykład toksycznej, ubogiej rodziny i dzieci z problemami wieku dojrzewania.

Wszystkie wyżej wymienione historie mogłyby mieć i być może mają miejsce w Wiecznym Mieście, ale niestety w Takim pięknym dniu po prostu nie przekonują. Bohaterowie nie są pełnokrwistymi postaciami, brakuje w nich życia. To figurki zgrabnie dobrane w pary bądź trójkąty dla łatwego wykreowania sytuacji konfliktowych. Dla przykładu – syn anarchista w pewnym momencie ujawnia swoje skrywane dotąd uczucia do młodej macochy. To zaledwie jedna z wielu utartych klisz, aż strach pomyśleć, że najbliższa fanom latynoskich telenoweli.

Potencjał kobiecej serii Z miotłą nie został wykorzystany. Powieść Mazzucco doskonale wpisuje się w dosłowne, choć chyba niezamierzone, odczytanie tej nazwy – to klasyczne czytadło dla kobiet, w sam raz na lekturę między sprzątaniem a gotowaniem obiadu. A szkoda, bo niektóre pozycje tej serii śmiało wychodzą poza stereotypowe ujęcie „prozy kobiecej”. Wystarczy wspomnieć choćby powieści szwedzkiej autorki Majgull Axelsson, zwłaszcza doskonałą Kwietniową czarownicę, czy Płaczącą Zuzannę – debiut izraelskiej dziennikarki Alony Kimchi.

Sami autorzy serii zgrabnie podsumowują jej główne założenia: Znajduje tu swoje miejsce literatura wysokiej próby, powieści ważne, często szokujące, niepozbawione ironii, gwarantujące doskonałą lekturę. Książki, które poza ciekawą fabułą mówią coś istotnego o nas i naszych czasach. Słowem: dobra proza pisana przez kobiety, nie tylko o kobietach i nie tylko dla kobiet. To, że pozycje spełniające powyższe kryteria da się znaleźć, wydawnictwo W.A.B  udowodniło wielokrotnie – zarówno w obszarze prozy rodzimej, jak i w udanych tłumaczeniach „kobiecej” literatury światowej. Ich lektura utwierdza w przekonaniu, że warto trzymać się swoich założeń.


Być może Melania Mazzucco przesadnie starała się udramatyzować wydarzenia, aby jeszcze bardziej rozbudzić emocje towarzyszące bohaterom powieści. Chyba niepotrzebnie, bo prosty i przezroczysty język książki dodatkowo jeszcze uwypukla stereotypowość opowiedzianych historii. Trzeba jednak przyznać, że są momenty, gdy Mazzucco przyciąga uwagę czytelnika – wtedy, gdy pozwala swoim bohaterom na ocenę innych. Udaje jej się uchwycić ciekawe zjawisko – fakt, że drugą osobę, innego widzimy zawsze przez pryzmat siebie samych, a zwłaszcza własnych kompleksów. Tak postrzega Emmę – trochę tandetną blondynkę o nieudanym życiu osobistym – Maja, elegancka i stylowa osoba z wyższych sfer. W jej oczach Emma jawi się jako kobieta wyzwolona, która nie bała się odejść od męża nawet za cenę skazania siebie i dzieci na życiową wegetację. Natomiast narrator umieszcza Emmę w szeregu typowych, nieporadnych emocjonalnie postaci, które swoim seksapilem próbują zamaskować niskie poczucie własnej wartości.

Powieści Taki piękny dzień trzeba oddać jedno – wnikliwe i precyzyjnie zarysowanie wydarzeń. Niestety w pewnym sensie jest to zbyteczna praca, ponieważ czytelnik, potrafiąc przewidzieć ich finał, nie zechce się nad nimi pochylić. W przypadku powieści o – w zamierzeniu – prawdziwym życiu droga na skróty staje się ślepą uliczką.


Taki piękny dzień
Melania Mazzucco
Wydawnictwo W.A.B  2010