Moje marzenie się ziściło. Premiera płyty "Feelharmony", będącej efektem wspólnej pracy Anny Marii Jopek z zespołem Kroke, zapowiedziana jest na 9 października. Muzyka utrwalona. Już nie support, a samodzielna formacja, rzeźba dźwięku i snu. Emocji, które wgryzają się w świadomość głęboko. Sprawiają, że myśl płynie, a przeżywanie staje się treścią chwili.
Anna Maria w lustrze
Artystka totalna. Ekskluzywna w sensie doboru repertuaru, projektów muzycznych, wykonawców, z którymi występuje i tworzy. Jej zainteresowania i inspiracje są tak rozległe, że z powodzeniem można by pokusić się o książkę zatytułowaną: „Śladem Anny Marii”. Podroż zaczyna się od melodyjnego i energetycznego „Ale jestem”, które zabiera nas na Eurowizję w 1997 roku. Potem duet z Michałem Żebrowskim, promujący „Pana Tadeusza” Andrzeja Wajdy, płyta „Bosa”, krótki romans na pograniczu rocka i heavy metalu ze Sweet Noise w piosence „Dzisiaj mnie kochasz jutro nienawidzisz”. Następnie płyty: „Upojenie” – w całości nagrana z legendarnym gitarzystą jazzowym, Pat’em Metheny, „ID” – na której pojawiają się takie nazwiska jak: Branford Marsalis, Richard Bona, Oscar Castro Neves, Christian McBride, Manu Katche, Tord Gustavsen, Dhafer Youssef, Mino Cinelu… Czego chcieć więcej?
Jednak Anna Maria chce. l nagrywa tryptyk „Lustra”. Każda z trzech płyt jest inna, każda bardzo osobista.
Kroke, czyli Kraków
Zespół grający szeroko rozumianą muzykę klezmerską. Stworzony przez kumpli z muzycznego „podwórka” – absolwentów Akademii Muzycznej w Krakowie. Na przestrzeni lat swojej działalności, której początek datuje się na rok 1992, urósł do rangi małego dobra lokalnego. Zaskakujące jest to, że mimo upływu czasu, nie zatracili oni swojej tożsamości muzycznej. Artyści, tak samo niespokojni i poszukujący jak Anna Maria. Jednak całkiem inni.
Trio w składzie Tomasz Lato (kontrabas), Tomasz Kukurba (altówka) i Jerzy Bawoł (akordeon) reprezentuje muzykę, w której zderzają się wpływy world music, indyjskie brzmienia czy bałkańska nuta. Wszystko to wyrasta na gruncie brzmień klezmerskich, którymi podbijali niegdyś serca słuchaczy koncertów na krakowskim Kazimierzu. Na światło dzienne wydobyci przez reżysera, Stevena Spielberga. Usłyszał ich, kiedy przebywał w Krakowie, pracując nad filmem „Lista Schindlera”. Zaproszenie do Jerozolimy, kolejne płyty: „Trio”, „Eden”, „Sounds of vanishing world”, „Out of sight”, nagrania z Peterem Gabrielem. W końcu – Jopek. Nie mogli się nie spotkać…
Jesteśmy tu tylko na chwilę
Ona: jazzowy głos, delikatność i spokój tafli wody w zderzeniu z ekspresją nadmorskich skał. Oni: melancholijno-bachiczne dusze, rozmiłowane w perpetuum mobile żydowskich motywów muzycznych. Jak to możliwe, że tworzą tak spójną, ponadczasową, ponadgatunkową i niezaprzeczalnie wartościową całość?
Z okazji 20-lecia zespołu, 1. października dają koncert w Operze Krakowskiej, we wnętrzach nieprzyjaznych muzyce, jaką reprezentują. Mimo to, urzekają. Porywają. W aranżacjach Krzysztofa Herdzina, z Sinfoniettą Cracovią, a jakże, Orkiestrą Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa, zdobywają serca słuchaczy. Czym? Wielością w jedności. Wielopłaszczyznowością w prostocie. Zderzeniem formy klasycznie rozumianego koncertu z jam session. Są oni, jest rewelacyjny perkusista, Sławek Berny, są skrzypce i kontrabasy, w końcu pojawia się ona. Anna Maria Jopek. Długo każe na siebie czekać krakowskiej publiczności, ale wynagradza to w dwój, może nawet trójnasób. Utwory zaprezentowane tego wieczoru to efekt fuzji gatunków i dusz. Ciemności i dźwięku. Mieszania muzycznych barw z ekstatyczną powtarzalnością motywów. Na koncercie zabrzmiały zarówno utwory z najnowszej płyty, będącej efektem ich wspólnej pracy, jak i te starsze, w nowej oprawie muzycznej, takie jak: „Ucisz się” Anny Marii Jopek z wydanego w 2005 roku albumu „Niebo”, „Ajde jano” nagrywane przez Kroke z towarzyszeniem Nigela Kennedy’ego, który pokochał Kraków, a z nim także muzykę klezmerskiego trio, czy powoli rozpędzający się „Time”.
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, które rodzi ta muzyka. Czy w tym zwariowanym, pędzącym na oślep świecie, jest jeszcze miejsce, na prawdziwe zatrzymanie się, zatracenie w muzycznej przestrzeni? Tekst jednej z piosenek mówi, iż jesteśmy tutaj chwilowo, ot, przechodnie. Codziennie obieramy różnorodny kurs. Choć dziś spotkaliśmy się, tak różni i oczekujący od życia czegoś innego, to wszyscy pod wpływem muzyki, która zabrzmiała w poniedziałkowy wieczór, ulegliśmy pięknu. Kiedy publiczność wstaje z krzeseł i domaga się bisów, to chyba największa nagroda dla artystów…
Jerzy Stuhr w swojej książce, pamiętniku z czasu choroby pisze, że ludzie, zarówno artyści, jak i odbiorcy, tęsknią za doświadczaniem czegoś piękniejszego i głębszego niż codzienność. Otwierają się właśnie kolejne drzwi. Słuchacze pragnący dyskrecji, umiaru i intymnego kontaktu z artystą dostają muzykę all inclusive. Wartościową, pełną wigoru, ale i zadumy. Refleksji, a jednocześnie upojenia dźwiękiem, pięknem. Życiem.
Feelharmony
Kroke, Jopek Anna Maria, Berny Sławomir, Sinfonietta Cracovia
permiara 9.10.2012
09.10.2012 14:12 | klezmer:
Pani Weroniko, pisze Pani tak interesująco, że ma się wrażenie uczestnictwa w tym koncercie. Dziękuję!