Tytuł: jedno słowo, pozbawione określeń, jakby pozostawione samemu sobie. Bo z pewnością nie czytelnikowi. Czytelniku! Nie próbuj dookreślać, uzupełniać, dociekać. Masz do dyspozycji tylko kolejne płaskie słowa. Postaraj się zasklepić w cichej bliskości, a może po prostu, rozkładając bezradnie dłonie, odsuń się i zachowaj dystans do tego maleńkiego, północnego miasteczka? Nie, to byłoby zbyt proste. Przecież miłość potrzebuje swojego „ty”. Krótka historia matki i jej dziewięcioletniego syna, podróżujących wśród bezkresnego śniegu, potrzebuje Twojej szczególnej obecności. Potrzebuje, byś scalił tę rozdwojoną narrację, w której bliskie sobie są tylko kolejne akapity.