Kino Braci Quay jest wyjątkowo sensualne. To obrazy, które się chłonie; opowieści, które wczepiają się głęboko w wyobraźnię widza. Artyści tworzą dzieła szczególnie „odczuwalne” – duszne, sugestywne, zmysłowe. Oczywiście takie stwierdzenie to żadna nowość. Jednak podobnie jak w twórczości Braci Quay, nowość właśnie nie jest najważniejsza. Wypracowana autorskość i oryginalność dzieł bliźniaków sprawia, że wcale nie wyczekuje się ich kolejnego filmu po to, by móc wytropić w nim innowacje. Bardziej kusząca wydaje się sama sposobność  smakowania nowego kąska z rąk animatorów-kreatorów. I tutaj podpiszę się pod słowami Adriany Prodeus, redaktorki książki:

„Filmy Quayów nie nadają się do picia haustem i kiedy oglądać je naraz, choćby w ramach retrospektywy, mogą wywołać wrażenie zbyt gęstej, erudycyjnej mieszaniny. Ale w epoce łapczywego, błyskawicznego ściągania z Internetu całych filmografii reżyserów i dyskografii muzyków, twórczość Braci wymusza powściągliwość, powolne zanurzanie warg i trzymanie długo na języku.”

Trzynasty miesiąc świetnie odbija twórczość Quay’ów.
Tematy tekstów zawartych w książce zazębiają się, multiplikując te same słowa i podobne stwierdzenia, które jednak zawsze czymś się różnią. I tak powracają tematy choroby psychicznej, art brut, kurzu, światła, inspiracji wspomnianymi już Schulzem, Walserem, Kafką. Dłuższe analizy przeplatają się z krótszymi wstawkami, fragmentami większych całości. Esejom o charakterze bardziej standardowym (nie mniej przez to interesującym), sekundują podejścia na pierwszy rzut oka dość zaskakujące – jak na przykład perspektywa węchowa przyjęta przez Laurę U. Marks. Redaktorzy sprezentowali nam także partyturę Lecha Jankowskiego i komiks duetu Clyde Henry, twórców Madame Tutli-Putli.

Jakakolwiek powtarzalność nie stanowi tu żadnej słabości. To jasne, że w przypadku pisania o Quay’ach trudno się jej wyzbyć, wypada natomiast uczynić ją wciągającą i stworzyć solidne rusztowanie wokół ich twórczości. I to się udało – do tekstów z Trzynastego miesiąca można wracać, zaglądać na wyrywki. Nie przeszkadza fakt, że duża ich część to przedruki wcześniejszych publikacji, nawet sprzed kilkunastu lat – w zestawieniu tworzą fascynującą całość, która obrazuje również historię odbioru dzieł Braci, począwszy od samego początku ich kariery. Clou publikacji stanowi zresztą niemal stustronicowy wywiad z twórcami, przeprowadzony przez Kubę Mikurdę i Michała Oleszczyka, którzy mają już na koncie podobne zadanie (wywiad z Guyem Muddinem, czyli Kino wykolejone). Padają pytania i odpowiedzi na temat wyborów artystycznych, inspiracji, rozwiązań technicznych w filmach, erotyzmu czy seriali lat młodości. Pojawia się tapeta z Polski lat 70. i wystawa warszawskiego zakładu szewskiego.

A całość jest pięknie wydana – i naprawdę warto to podkreślić. Czerń na okładce, wyszczerbione lalki, klimatyczne kadry z filmów, zgrabniutkie odnośniki – to jest to, ładna forma, ładna treść. I lektura z najwyższej półki – bądź takiego miejsca, do którego łatwo sięgnąć. Bo sięgać można wielokrotnie.



Trzynasty miesiąc. Kino Braci Quay
Redakcja: Kuba Mikurda i Adriana Prodeus
Korporacja Ha!art, Era Nowe Horyzonty, Kraków-Warszawa 2010

FRAGMENT KSIĄŻKI