Gdybyś całkiem przypadkowo, drogi Czytelniku, znalazł się w południe 20 września 1976 roku tuż pod owalną, łukowo zakreśloną szklaną fasadą berlińskiego Schiller-Theater, z całą pewnością ujrzałbyś korpulentnego, otulonego szarym płaszczem mężczyznę o tłustych, zalizanych w tył włosach. Ujrzałbyś wszystkie elementy tak charakterystyczne dla komizmu, jaki wywołuje w osobach postronnych aparycja naszego nieznajomego – przypominającego malarza w pracowni, z papierosem zamiast pędzla, który ledwo dostrzega własne dzieła zza grubych okularów w rogowych oprawkach.