Był sobie kiedyś reżyser, który uparcie krążył wokół kilku tematów. Zmagania z własną tożsamością, kaleka seksualność i życie na marginesie przyciągały go niczym światło ćmę. Był sobie kiedyś twórca, który krytycznym okiem spoglądał na świat wokół siebie, dostrzegał pęknięcie w pozornie jednolitych wspólnotach i intymność jednostkowego przeżycia. W ponowoczesnych domach nie ma ciem. Jest za dużo światła, wszystko widać jak na dłoni. Reszta rozpływa się w powietrzu. Jak pisał Milan Kundera: "Co pozostaje z wartości, która utraciła swą konkretną treść? Nic poza pustą formą; nakazem nie znajdującym echa, lecz tym zażarciej domagającym się wysłuchania i posłuszeństwa". "Uwaga", mówi Lukas Moodysson.